Zoja Rowerzystka

28 września 2014
Wszystko zaczęło się od tego, że Zojka zaczęła siadać, a tuż potem samodzielnie siedzieć. Potem rozpoczęła etap raczkowania – na początku wolno i ostrożnie, potem w tempie perszinga, na dodatek perszinga niesapiącego. Gdy zaczęła stawać przy kanapach, fotelach i stoliczkach stało się dla nas oczywistym, że kolejnym krokiem będzie jazda na rowerze.
Plan pomogli zrealizować pomocni Sąsiedzi pożyczając rower z przymocowanym fotelikiem rowerowym i stylowy kask – delikatnie tylko opadający Zojce na oczy. Zresztą czyż nie marzeniem niektórych z nas jest po prostu mknąć przez miasto z zamkniętymi oczyma chłonąc chwilę i czując wiatr we włosach? No więc to wszystko Zojce chcieliśmy zapewnić, stąd pomysł na opadający kask.
W pierwszym momencie planowaliśmy wybrać się na rowerowy offroad – przez łąki, pola i lasy na północy Poznania. Po chwili zastanowienia wybraliśmy jednak opcję miejską – dla nas na pierwszą przejażdżkę po prostu bezpieczniejszą. Poznań jest coraz bardziej przyjazny rowerzystom, o czym przekonał się jakiś czas temu tata Bedu dojeżdżając na rowerze do pracy. Na pierwszy cel wybraliśmy Cytadelę – największy park Poznania o powierzchni około 100 ha. Słowem – jest gdzie jeździć. Klucząc alejkami parku zachwycaliśmy się cudem, jakim z pewnością jest jazda na rowerze. Bardzo nam tego ostatnio brakowało, więc przez pierwszą godzinę niezmiennie upajaliśmy się okolicznościami, w jakich się znaleźliśmy. Z Cytadeli pojechaliśmy na Stary Rynek robiąc obowiązkową rundkę dookoła ratusza, a stamtąd nad Wartę. Pogoda była wakacyjna, bez okularów przeciwsłonecznych ani rusz, bez dzwonka przy kierownicy też – jakoś trzeba było spacerujących niedzielnym krokiem Poznaniaków rozpraszać.
Cała wycieczka zajęła nam ponad cztery godziny, z przerwą na zjedzenie przez Zojkę obiadu. Nasza Mała Gu w foteliku najwyraźniej czuła się świetnie, bo nie dość, że przez cały czas z uwagą i swoim charakterystycznym skupieniem obserwowała otaczający ją świat, to w drodze powrotnej zasnęła.
 
Wszystko wskazuje na to, że od bardzo wczesnej wiosny rozpoczniemy rodzinny sezon rowerowy, kupując wcześniej Zojce jej własny fotelik. Trzeba korzystać póki można, robić kilometry ile sił w nogach, bo ani się obejrzymy, a usłyszymy: „Ja siama!”. I zaczną się postoje przy każdym kwiatku i gonienie motylka. Co oczywiście też na pewno będzie miało swoje plusy.

 

 

 

 

 

Tags from the story
  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.