Zabierz dziecko w podróż!

23 stycznia 2017
Podróżując po świecie z plecakiem, w czasie kiedy nie miałam jeszcze własnej rodziny, wielokrotnie obserwowałam zachodnie pary podróżujące z dziećmi. Zazdrościłam im wspólnej radości z odkrywania nowych miejsc, smaków, zapachów. Zazdrościłam też pomysłu i odwagi podróżowania z dziećmi.
Pamiętam doskonale, kiedy pierwszy raz spotkałam taką parę. Ci, którzy mnie znają, znają też tę historię, bo opowiadałam o niej wielokrotnie z nieudawanym zachwytem. Utrwaliłam ten obraz w swojej głowie, by pewnego dnia móc ich twarze zastąpić naszymi.
 
 

PIERWSZE SPOTKANIE

To było w stolicy Wietnamu, Hanoi. Zobaczyłam ich pierwszy raz na ulicy, potem od razu rozpoznałam na ulicznym straganie, gdzie jadłam słynne Pho. Zastanawiałam się wtedy (z lekkim przerażeniem), czy oni też będą tu jeść?! Chyba założyłam, że skoro są z dzieckiem, to i ono, i oni powinni mieć ze sobą tyle zachodniego (czytaj: bezpiecznego) jedzenia, na ile dni się w tę podróż wybrali. Jeśli jednak przysiedli obok na małych plastikowych krzesełkach to powinni przynajmniej niczego nie dotykać, bo przecież to dziecko…  Zdecydowanie byłam w tym momencie najbardziej przejętym obserwatorem. Tymczasem oni uosabiali spokój, szczęście i harmonię w jednym. Ona: uśmiechnięta i zrelaksowana, on – w słomkowym kapeluszu i z dzieckiem w chuście – popijał Bia Hoi, wietnamskie piwo. Patrzyłam i oswajałam się z tym sielankowym obrazkiem myśląc o tym, jakie ich życie jest piękne. Ten moment był przełomowy w moim dalszym myśleniu o podróżach. Kolejne miejsca, kolejne podróże i kolejne napotykane rodziny przyniosły tylko utwierdzenie się w postanowieniu: pewnego dnia też będę podróżować z dziećmi.
 

WARTO PODRÓŻOWAĆ Z DZIEĆMI

 
Tyle marzenia, motywacje, pobudki. Każdy z nas może mieć inną motywację w tym temacie, fajnie po prostu, jeśli myśl o podróży z dzieckiem w głowie świta. My od trzech lat aktywnie spędzamy czas z Zoją, a od niespełna trzech miesięcy także z Igą. Mamy za sobą wycieczki po Polsce i wyprawy po Europie, a dokładnie za miesiąc będziemy w drodze do Bangkoku. Uzbierało nam się w tym czasie sporo przemyśleń, niezapomnianych wrażeń, pięknych wspomnień, wyjątkowych zdjęć i… planów na przyszłość, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. A to wszystko dlatego, że warto podróżować z dzieckiem. Stąd dziś pakiet naszych argumentów. Przejawiają się w długich rozmowach i z przyjaciółmi, i z przypadkowo poznanymi ludźmi. Warto je spisać- niech idą w świat i motywują!
 

1. NIE ODKŁADAJ ŻYCIA NA PÓŹNIEJ!

Dość popularne jest myślenie: jak dzieci dorosną to będziemy jeździć (czytaj: korzystać z życia). A tymczasem planowanie tego, co będziemy robić na emeryturze jest jak prośba o szybsze zestarzenie się… Dodatkowo od razu przypomina mi się historia pewnego gościa, który całe życie żył skromnie, a wakacje spędzał z rodziną na działce, bo marzył o tym, że jak przejdzie na emeryturę to z zaoszczędzonych pieniędzy wybierze się w podróż po Europie. Tydzień po tym, jak już przestał pracować, zmarł… Oczywiście znam też przykłady ludzi, którzy w podeszłym już wieku rozpoczynają przygodę ze światem. W Chinach poznałam osiemdziesięciolatka z Holandii, który po śmierci swojej żony sprzedał wszystko i wyruszył w podróż dookoła świata. Mówił, że żałuje w życiu tylko tego, że nie wyruszył w taką podróż ze swoją żoną, kiedy był jeszcze na to czas.

Dlatego nam zdecydowanie bliższa jest filozofia „Carpe diem” – i choć brzmi wyświechtanie, to po prostu chodzi o to, żeby nie odkładać marzeń na później, nie ociągać się z realizowaniem planów. Ja patrząc na moje córki codziennie myślę o tym, że historia ich życia właśnie zaczęła się pisać, że całe życie przed nimi. Szepczę czasem im do uszka: „Żyj odważnie i pięknie!”. Chcę, żeby dziewczyny wiedziały, że ich rodzice mają dzikie serca i dusze podróżników, a nie, że „korzystają z życia na starość”. Świat jest tak piękny, że i bez odkładania życia na później trudno wszystko na nim zobaczyć. Więc jeśli tylko chcesz – zacznij juz dziś.

 
 
 
 

2. BĄDŹ PRZEWODNIKIEM PO ŚWIECIE DLA TWOJEGO DZIECKA

Kilka lat temu przyszła do mnie znajoma, która zastanawiała się nad wyjazdem do Ameryki Łacińskiej ze swoją córką. Chciała pogadać o świecie, o tym, czego się spodziewać, chciała podzielić się strachem o własne dziecko w tym nieznanym i niebezpiecznym świecie za oceanem. Wtedy jeszcze nie znałam tego rodzaju strachu, ale widziałam jedno: dzieci prędzej czy później wyfruwają z gniazda i podejmują własne decyzje. Dlatego warto być dla nich przewodnikiem po świecie. Warto, dzięki podróżom pokazać im świat, pokazać, na co uważać, jak się po tym świecie poruszać, jak odkrywać, jak się nie zgubić, jak odróżniać ludzi dobrych, od tych, którzy mają niedobre zamiary.
Wierzę, że to najlepsze przygotowanie dziecka do podróży małych i dużych. Dodatkowo to też przygotowanie samego siebie: nie spadnę z fotela z wrażenia, gdy kiedyś dziewczyny przyjdą i oznajmią, że wybierają się na koniec świata.

Lekcja świata

Innym aspektem odkrywania z dziećmi świata jest rozbudzanie ich ciekawości na temat tego, co nas akurat otacza. To prowokacja do stawiania pytań o to, czym jest wiatr halny, zwrotnik Raka, gdzie leży Sri Lanka lub jaka jest najdłuższa kolej świata. Wiem z autopsji, że podróże to najlepszy podręcznik „live”, bo wychodzi się zza szkolnej ławy prosto w ręce geografii, historii czy biologii. Wiedza przyswojona w ten sposób nie tylko zostaje na dłużej, ale przede wszystkim od razu znajduje praktyczne zastosowanie.

 
 
 
 
 

3. Z DZIECKIEM JEST TANIEJ!

Teraz pewnie włożyłam kij w mrowisko! W tym akapicie będę generalizować, choć mam świadomość, że każde dziecko jest inne, a sytuacje różnią się od siebie. Jednak my mamy dobre doświadczenia w podróżowaniu z dziećmi, a sporo osób to dodatkowo potwierdza, stąd ta odważna teza.
Podróżowanie z dziećmi – zwłaszcza z tymi małymi – jest tańsze niż podróżowanie z dorosłymi latoroślami, więc nie warto się ociągać! Dzieci do lat 2 nie płacą za bilety lotnicze. Tu warunkiem jest jedynie lot z dzieckiem na kolanach, a w przypadku lotów międzykontynentalnych w specjalnie przygotowanej dla dziecka kołysce. Dzięki temu zaoszczędzamy na bilecie lotniczym, nie trzeba załatwiać opieki nad dzieckiem na czas podróży, ani – co ważniejsze – rezygnować z planu „bo za drogo”. Dodatkowo nie płacimy generalnie za nocleg dla dziecka do lat 3, a czasem i więcej – to zależy od miejsca. Warto zapytać o wielkość łóżka w miejscu, w którym rezerwujemy pokój, żeby mieć pewność, że wyśpimy się w trójkę, a czasem nawet czwórkę. Cztery w cenie dwóch to naprawdę dobra promocja;-). Dzieci też albo nie płacą, albo mają duże zniżki w przypadku zakupu biletów wstępu.

 

…I ŁATWIEJ!

Z dziećmi jest też łatwiej jeśli chodzi o organizacyjne aspekty podróży. W wielu liniach lotniczych rodziny z dziećmi są na uprzywilejowanej pozycji: odprawa paszportowa bez kolejek, kąciki zabaw dla dzieci na lotniskach z darmowym wi-fi dla rodziców, duże toalety, a czasem nawet specjalne miejsca w samolocie. Łatwość polega też na tym, że wielu ludzi widząc rodzinę z dziećmi najzwyczajniej w świecie jej pomaga: w przenoszeniu bagażu, we wniesieniu wózka, z posprzątaniu rozrzuconych zabawek, a czasem nawet (jak mi osobiście się zdarzyło) w potrzymaniu dziecka, żeby móc spokojnie zjeść w restauracji. Dziecko powoduje, że wielu mięknie serce: jak podczas naszej wyprawy do Albanii, kiedy na autostradzie w Serbii po kilkunastokilometrowym korku w końcu dotarliśmy na stację benzynową by tam skorzystać z toalety. Długości kolejki nie muszę chyba tłumaczyć nikomu, kto choć raz zakorkowaną autostradą jechał. Z Zoją na rękach stałam w tej kolejce nie dłużej niż minutę, ponieważ panie dbające o czystość otworzyły mi toaletę służbową, z której mogłam od razu skorzystać.
Dodatkowo w krajach o innym klimacie my i nasze dzieci jesteśmy po prostu niezłą atrakcją, więc uśmiech i pomocna dłoń wszystkich dookoła wzmacnia myśl: „Jak dobrze, że są z nami dzieci!”.

 
 
 
 
 

4. INNOŚĆ JEST FAJNA

Mimo, że w dzisiejszych czasach widok na polskiej ulicy czarnoskórego lub skośnookiego człowieka nie budzi już (większych) sensacji to jednak temat otwartości na odmienność jest, jak dla mnie, wciąż otwarty. A nigdzie łatwiej niż poza domem nie nauczymy dziecka, że inność jest atrakcyjna, ciekawa i rozwijająca. To może być inny kolor skóry, inaczej wyglądający dom, inny smak, inny zapach, inne rośliny czy kolor wody. I mimo, że w naszym przypadku namówienie Zojki na spróbowanie nowych smaków nie należy do najłatwiejszych zadań, to jednak zawsze się opłaca, bo słodziutkie melony, soczyste arbuzy czy sery od owiec i kóz z bałkańskich pastwisk smakują inaczej, niż te znane z domu. Rozszerzenie diety malucha to duży atut podróżowania. Na dodatek śniadanie na trawie, obiad w górach i kolacja przy ognisku zostawiają w nas niezapomniane wspomnienia.

Poznawanie, poznawanie, poznawanie…

Rozwijające jest też poznawanie przez dzieci zwierząt, które dotychczas znały tylko z książek czy zabaw, w które bawią się inne dzieci, niż te znane z przedszkola i placu zabaw. Inność może być po prostu bardziej atrakcyjna. Na przykład  jak inne spanie dla Zoi, która – w przeciwieństwie do zasypiania w domu- nie miała absolutnie żadnych problemów z zasypianiem w namiocie . Jest to dla niej niesamowita atrakcja! I za każdym razem, gdy wyjeżdżamy naszym autem 4×4 (bo to oznacza biwakowanie) upewnia się tylko: „Ale nie śpimy w łóżku?”. Oswojenie dziecka z inną sytuacją niż domowa jest często trudna przede wszystkim dla rodziców. Dzieci lubią przygody.

 
 
 
 
 
 
 

5. RAZEM RAŹNIEJ

W trakcie wspólnych podróży spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę, co może być pewnym wyzwaniem. Jak zwykle wszystko zależy od podejścia. My wychodzimy za założenia, że ten czas to skarb, bo na co dzień doba jest znacznie krótsza. Wspólne śniadania, zabawy, spacery, czytanie książek, patrzenie w niebo i bieganie po trawie to dla nas najfajniejszy sposób na zżycie się ze sobą. Obserwowanie dzieci, które ramię w ramię z nami odkrywają świat jest niezwykłym przeżyciem, radością samą w sobie. W domu, w którym jest mnóstwo rozpraszaczy, takich jak komputer, pralka czy zmywarka mamy dużo mniej czasu dla siebie nawzajem. Więc jeśli tą radość przeniesiemy poza mury naszego domu: pod namiot, na trawę, do pociągu lub na rower – wrażeń będzie jeszcze więcej.
Dzięki podróżom bliskim i dalekim jesteśmy szczęśliwi, że tak dużo rzeczy dzieje się na naszych oczach.

 
 
 
 
 
 
 
 

6SZCZĘŚLIWY RODZIC, SZCZĘŚLIWE DZIECKO

To rozszerzenie maksymy zarezerwowanej raczej dla matek, które stawiają swoje pierwsze kroki w macierzyństwie. Chodzi o to, że mając rodzinę nie traktujemy jej jako ograniczenie. My, rodzice podróżujący, nie chcemy tracić radości kilku lat życia tylko dlatego, że urodziło się nam dziecko, a potem drugie. Dla nas i Zoja, i Iga są dopełnieniem tego, o co w podróżach chodzi: to wspólne odkrywanie, doznawanie, a potem wspominanie. „Pamiętasz?” – to jedno z najpiękniejszych słów, jakie możemy wypowiedzieć do bliskich. To budowanie wspólnej przeszłości, która nas cementuje.

Oczywiście, że znajdą się tacy, którzy zarzucić mogą nam rodzicom, że ciągamy ze sobą dzieci wyłącznie dla własnej przyjemności, że dzieci nic z tego nie będą pamiętać. Po pierwsze: nie byłabym taka pewna co do krótkotrwałości dziecięcej pamięci, po drugie dla nas takie spędzanie czasu to styl życia.

 
 
 

A CO JEŚLI….?

„Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Wierz mi, malutka, żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.”
Andrzej Sapkowski z książki „Czas pogardy”

Ostrzegali nas, że jak będą dzieci, to skończymy z podróżami, namiotami i tym całym zwiedzaniem. Kiedy pojawiła się Zojka to usłyszeliśmy, że z dwójką dzieci już nie będzie tak łatwo. Ale my ruszamy dalej. Bo jeśli życie to podróż, jak mówi znany aforyzm, to dlaczego w tę podróż nie zabrać najważniejszych dla nas towarzyszy? Naprawdę wystarczy chcieć. Życie to sztuka wyboru.

 

 
 

    Ostatnia fotka jest autorstwa „By MS”

Tags from the story
  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • 4 komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.