Od dawna mieliśmy niezaspokojoną potrzebę wybrania się na wycieczkę rowerową. Kiedy już kupiliśmy odpowiedni fotelik dla Zojki na kilka dni na dobre zepsuła się pogoda. Kiedy za oknem zaświeciło słońce, a dzień tygodnia działał na naszą korzyść („to była sobota”… ) i wybraliśmy się na wycieczkę, to nad jeziorem Rusałka rozcięłam oponę i przyszło nam cieszyć się placem zabaw, a nie jazdą na rowerach… W niedzielę znów niepogoda, wczoraj goście i dziś – wreszcie upragnione rowery mogły pójść w ruch! Wyjechaliśmy z domu około 17 i teoretycznie chcieliśmy pokręcić się po rezerwacie Żurawiniec i jego okolicach. Jednak niewyżyte po zimie koła niosły nas przed siebie, aż zajechaliśmy polami do podpoznańskiego Suchego Lasu. Stąd jest tylko rzut beretem na najwyższe wzniesienie w okolicach Poznania, czyli na Górę Moraską (wys. 154 m n.p.m.). Góra ta nie jest co prawda wpisana w zdobywaną przez nas od narodzin Zojki Koronę Gór Polski, ale warto wiedzieć, co okolica ma do zaoferowania. A jest gdzie jeździć!
Nasza trasa prowadziła przez Rezerwat Żurawiniec na poznańskim Piątkowie, stamtąd przez Kampus Morasko, czyli Kampus Uniwersytetu UAM. Oprócz idealnych dla rolkarzy i rowerzystów dróg asfaltowych znajdują się tu tzw. Stawy Moraskie. Niezła miejscówka na leżakowanie w słońcu z książką, opalanie się, a nawet grilla – z uroków całej tej oferty w sezonie korzystają okoliczni mieszkańcy. Pomiędzy stawami przebiega żółty szlak turystyczny prowadzący do Rezerwatu Meteorytów. Pewnego dnia mamy zamiar z tego szlaku skorzystać w całości. Dziś jednak – przy pełnym spontanie i późnej porze naszej wycieczki – meteoryty odpuściliśmy i celem była Góra Moraska.
Trasa do Suchego Lasu prowadziła przez lasy, okolice jeziora Umultowskiego i malownicze pola. Jechaliśmy bez mapy, bo nie sposób się zgubić w tej okolicy. Przede wszystkim dlatego, że drogi zawsze doprowadzą do jakichś zabudowań, a poza tym można tu spotkać innych amatorów ruchu na świeżym powietrzu i wcale nie należą oni do rzadkości.
Wyjeżdżając z pól jedziemy przez chwilę drogą asfaltową mijając opuszczony kościół. Przekraczając skrzyżowanie po chwili wjeżdżamy w aleję lipową przy ul. Meteorytowej – to pomnik przyrody ciągnący się przez około 500 metrów. Po prawej stronie zaczyna się Rezerwat Meteorytów, a po lewej stronie jest parking z nową infrakstrukturą – idealne miejsce, żeby zatrzymać tu samochód i zwiedzać okolicę. Przy parkungu znajduje się ścieżka prowadząca nas z powrotem do szlaku żółtego.
Zjazd w dół był należał do najprzyjemniejszych tego dnia – nie tylko dlatego, że zdobyta wcześniej z pewną dozą wysiłku góra pozwoliła nam przy zjeździe nabrać (kontrolowanej) prędkości, ale też z uwagi na otaczającą roślinność i okoliczne wypełnione wodą kratery pometeorytowe.
Z Rezerwatu wyjechaliśmy na wysokości poznańskiego osiedla Jana III Sobieskiego, tam obraliśmy kierunek na Kampus Morasko i spokojnie wróciliśmy do domu.
Cała trasa liczyła około 15 kilometrów i zajęła nam nieco ponad godzinę. W sam raz na rozruszanie kości po całodziennym siedzeniu w pracy:)
1 Comment