Park Szczęśliwicki w Warszawie i święta w tle

25 grudnia 2014
„Święta, święta… i po świętach”. My całą Rodziną spędziliśmy je w Warszawie. Zojka od Gwiazdora dostała sanki, które mieliśmy przywieźć do Warszawy, żeby oficjalnie rozpocząć sezon saneczkowy, ale zamiast śniegu cały czas padał deszcz. W związku z tym plany musieliśmy dostosować do pogody i w ciągu czterodniowego pobytu udało nam się zrobić jedną wycieczkę, która i tak zakończyła się przemoczeniem do majtek oraz wyczerpaniem baterii w dwóch aparatach. No ale po kolei.
 
W związku z oknem pogodowym i obawą przed kolejnym jej załamaniem postanowiliśmy zobaczyć okolicę, w której mieszkaliśmy o przyjemnie brzmiącej nazwie Szczęśliwice. Mimo, że jest to obecnie osiedle na Ochocie, to historia tego miejsca sięga XVI w., kiedy to znajdowała się tu wieś Stenclewice należąca do rodziny Stenclewskich – potomków rodu Gotarda z Rakowa. 
W drodze do parku idziemy Skwerem Dobrego Maharadży. Z racji, że jest to punkt na miejskiej mapie, jego nazwę zawdzięczamy warszawskim radnym, ponieważ uznali oni, że imię Jam Saheb Shri Digvijay Sinhji Ranjitsinhj Jadeja jest zbyt trudne do wymówienia, z czym oczywiście można się zgodzić.  Dobry Maharadża wsławił się tym, że podczas II Wojny Światowej pomógł przetrwać tysiącom polskich dzieci, wysiedlonych z Kresów Wschodnich przez Związek Radziecki. Skwer o tej porze roku z kałużami i ogólną „szarówką” na zewnątrz nie wyglądał zbyt apetycznie, ale od czego mamy wyobraźnię! Już wiemy, że tą samą trasę będziemy chcieli przejść w sezonie, kiedy miejsce to tętni zielenią i widać w nim ludzi. Na jego środku znajduje się pomnik Dobrego Maharadży, na którym mieści się napis:

 

W HOŁDZIE 
DOBREMU MAHARADŻY 
WDZIĘCZNY NARÓD POLSKI
 
JAM SAHEB SHRI DIGVIJAY SINHJI RANJITSINHJI JADEJA,
 
MAHARADŻĄ KSIĘSTWA NAWANAGAR
 
OTOCZYŁ OPIEKĄ OKOŁO TYSIĄCA POLSKICH DIECI
EWAKUOWANYCH ZE ZWIĄZKU SOWIECKIEGO DO INDII.
OD LIPCA 1942 DO LISTOPADA 1946 ROKU
ZAPEWNIŁ IM MIESZKANIE, WYŻYWIENIE, LECZENIE
I MOŻLIWOŚĆ NAUKI W POLSKIM OSIEDLU
WYBUDOWANYM W POBLIŻU
SWOJEJ LETNIEJ REZYDENCJI W BALACHADI.
 
JEGO POSTAWA ZNALAZŁA NAŚLADOWCÓW
WŚRÓD HINDUSKIEJ ARYSTOKRACJI
W KSIĘSTWIE KOLHAPURU,
DZIĘKI CZEMU WOJNĘ PRZETRWAŁO W INDIACH
ŁĄCZNIE OKOŁO 5 TYSIĘCY POLSKICH DZIECI.
 
 
DO SIEROT, KTÓRYCH RODZICE ZGINĘLI
NA NIELUDZKIEJ ZIEMI MÓWIŁ:
 
Ja jestem Bapu,
ojciec wszystkich mieszkańców Nawanagaru,
w tym również i wasz.
 

PARK SZCZĘŚLIWICKI

 
Dochodzimy w końcu do Parku Szczęśliwickiego. Park zdecydowanie ma charakter sportowo – wypoczynkowy. Zajmuje powierzchnię ponad 30 ha. Dawniej w tym miejscu wydobywano glinę dla cegielni braci Oppenheimów. Od roku 1961 teren ten po rekultywacji jest parkiem miejskim. 
 
 
 
 
Nie wiem czy wymienię wszystkie atrakcje, na jakie się natknęliśmy, bo było tego sporo, a latem pewnie ludzie sami sobie dodatkowo wymyślają rożne aktywności. W parku jak to w parku 😉 spotkaliśmy biegaczy i ludzi z kijkami do Nordic Walkingu.  Już ze Skweru Dobrego Maharadży widać było stok narciarski. Przyznam, że nigdy nie korzystałem z tego typu atrakcji, ale myślę sobie, że „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.” Dla dzieciaków z całą pewnością ciekawa górka pod domem. Obok stoku znajduje się całoroczna zjeżdżalnia grawitacyjna. Osobiście największe wrażenie na mnie zrobił basen letni. Bardzo przyjemne i kameralne miejsce w „centrum” miasta. Do tego do dyspozycji place zabaw dla dzieciaków, miejsca do gry w szachy, w ping-ponga, siłownie zewnętrzne….w parku można i wędkować, i jeździć na rowerze.
 

 

 

 

 

 
 
Plan na dalszą cześć dnia zakładał spacer Krakowskim Przedmieściem, żeby przyjrzeć się świątecznym iluminacjom oraz zobaczyć niektóre szopki. Wysiedliśmy przy Kościele Garnizonowym (tym, w którym ślub brała  Ola Kwaśniewska 😉 ) i według mnie pierwsza szopka,to był największy ZONK. W części scenografii schowane były dwie, wystraszone owce. Zamiast się zachwycać, pożałowałem zwierzaków. Miasto się mieni od lampek, girland, łańcuchów i różnych mniejszych lub większych instalacji świetlnych. Zdecydowanie najfajniejszy był wielki niedźwiedź opowiadający bajki dzieciom. Koleś ponoć kolejny rok jest na Rynku Nowego Miasta, więc zachęcamy wszystkich – dużych i małych, żeby odwiedzić niedźwiada i posłuchać jego historii.
 

 

 
 
Na Rynku Starego Miasta lodowisko i… kiełbaski z grilla, jakby ktoś po Świętach głodny przyszedł. Na środku placu ostawione jest lodowisko, na którym wszyscy jeżdżą w okół posągu Syrenki ślizgają się ludzie. Jest i grzane wino, którym się raczymy. Spacerując dochodzimy do Zamku Królewskiego, który również został świątecznie zaaranżowany.
 
 
Kierując się w stronę przystanku tramwajowego, doszliśmy do ostatniego kościoła, właściwie to nawet do niego nie weszliśmy, bo była w nim msza no i zaczęło padać. Dobrze, że mieliśmy parasole, mimo, że niektórzy przemokli do suchej nitki.
 
 
Tags from the story
  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.