W tym roku zdecydowaliśmy się spędzić tu ciągiem dwa tygodnie. Tuż obok jezioro, łąki i lasy. W ciągu dnia ja spaceruję z Zojką po okolicznych ścieżkach ciesząc oko wszechogarniającą zielenią i ciszą. Zasięg w moim telefonie wskazuje jedną kreskę, więc postanawiam nie dzwonić nawet do znajomych. Jesteśmy sobie same i jest cudnie. Pół dnia mija nam na nic nie robieniu. Staram się zapamiętać ten stan – to półmetek mojego urlopu macierzyńskiego. W drugiej połowie dnia dołącza do nas tata Bedu i wspólnie spacerujemy, łowimy ryby w jeziorze, bujamy się w hamaku, oglądamy zachody słońca, czytamy. Zojka jest tym wszystkim bardziej lub mniej zainteresowana, ale całe dnie na świeżym powietrzu sprawiają, że nasza córka śpi jak złoto. To dla nas kropka nad i w całym tym relaksie.
Co jest potrzebne aby z małym dzieckiem spędzić beztrosko kilka dni na wsi? Właściwie to nic…Zabraliśmy ze sobą łóżeczko turystyczne, ale szybko doszliśmy do wniosku, że Zojka będzie spała z nami na szerokim materacu, łóżeczko natomiast pełnić będzie rolę kojca do zabawy na świeżym powietrzu. Potrzebna też jest ciepła woda – do zmieszania kaszki i do kąpieli. Wanienka? Pewnie to zależy od wieku dziecka – nasza półroczna Zojka mieści się nadal w misce. Do tego krem z filtrem, repelenty sobie i Zojce odpuściliśmy co nam wyszło właściwie na dobre.
Nie zabraliśmy też rowerów, bo Zojka samodzielnie nie siedzi, a to jest niezbędne, żeby wozić ją w krzesełku rowerowym. Ale już dziś snujemy plany o wycieczkach rowerowych. Dookoła Poznania jest kilka fajnych tras na rodzinne wyprawy, a jedna z nich prowadzi właśnie do Lusówka. Liczy trochę ponad 20km i prowadzi przez Skórzewo i Dąbrówkę, by w końcu za Zakrzewem wjechać na leśny dukt i nim mknąć do Sierosławia, skąd jest jedyne 5 kilometrów przez łąki i lasy do jeziora w Lusówku. Właśnie rozbudził się mój apetyt na rowerowanie! Na ryby, na grzyby, na rowery by…