Majówka z dzieckiem – Góry Sowie – Wielka Sowa

2 maja 2015

Gdzie: Góry Sowie
Długość trasy: 15km
Czas przejścia: 5h

Wczorajszy dzień mimo kiepskich prognoz pogody pokazał nam, że ludzi w ten weekend jest sporo. My wolimy ciszę i spokój, dlatego wybieramy mniej uczęszczane szlaki. W związku z czym pochyliliśmy się nad naszymi planami i jeszcze raz je zweryfikowaliśmy.
Plan na dzisiejszy dzień zakładał wyjazd do naszych południowych sąsiadów do zoo w Dvur Kralove. Po drodze chcieliśmy wstąpić do przyjaciół, którzy spędzali majówkę Trutnovie, no ale… Ale nie zabraliśmy dokumentu tożsamości Zoi. Niby nic wielkiego, niby żadna daleka podróż, ale jest majówka, ma być relaks, bez napinania się. W związku z tym stwierdziliśmy, że nie kusimy losu i następnym razem pojedziemy to tego zoo. W zamian za to zdobywamy kolejny szczyt zaliczany do Korony Gór Polski – Wielką Sowę 1015m n.p.m. Pierwotny plan zakładał dojazd samochodem do Przełęczy Walimskiej i wejście z wózkiem, ale przecież jest majówka i tłumy będą wchodziły na Wielką Sowę od tej strony, bo to droga najkrótsza, najprostsza i jest gdzie zostawić samochód. Opcja druga – wejście od Rzeczki to też kiepski pomysł, bo po drodze są dwa schroniska i ludzie chcący coś zjeść lub wypić po drodze wybiorę tę trasę. Hmm… no to trzeba jakąś boczną drogę znaleźć. No i wypatrzyłem trasę, którą nigdy nie szedłem. Szlak czerwony z Przełęczy Jugowskiej 800m n.p.m. Sam dojazd do przełęczy jest bardzo urokliwy. Zachwycamy się pięknem regionu widocznym zza okna samochodu, pogoda jest lepsza niż wczoraj jednak prognozy informują nas o możliwych opadach. Nic to. Parkujemy wśród grupy samochodów i ruszamy na szlak. Po kilku krokach docieramy na Polanę Jugowską.
 

 

 
 
Na polanie znajdują się dwie wiaty turystyczne, przy których można rozpalić ognisko. Jest też wyciąg narciarski. Polana stanowi punkt widokowy na Wzgórza Wyrębińskie.
Głównym Szlakiem Sudeckim idziemy w górę w stronę szczytu. Mimo, że do pokonania w pionie mamy ponad 200m z Przełęczy Jugowskiej to finalnie i tak suma naszych podejść przekroczy 1000m.
 
 
Tuż przed Kozią Równią, na wysokości ok 930m n.p.m. trafiamy na tablicę pamiątkową zamieszczoną na Niedźwiedziej Skale. Została ona wbudowana na cześć niemieckiego propagatora turystyki Hermanna Henkela.
 

 

 
Pogoda dopisuje, dobrze się idzie, mijamy umiarkowaną ilość osób. Fajnie, bo widać rodziny z dzieciakami, a nasza rodzina z dzisziusem w nosidle jak zawsze wzbudza zainteresowanie. I chyba nie ma ludzi, którzy przeszli by obok nas bez komentarza.
 

 

 

 
Docieramy w końcu do Koziego Siodła. W tym miejscu okazuje się, że mapa którą posiadamy chyba się przeterminowała, bo nie ma na niej szlaków, które tutaj się krzyżują. Ale już widzimy, że nie będziemy musieli wracać tą samą drogą, co oczywiście nas cieszy. Dzięki temu nasza wycieczką będzie różnorodna, dłuższa i ciekawsza. Jak widać na załączonym obrazku, przy szlaku znajduje się kolejna wiata turystyczna. Ludzie palą ogniska i smażą kiełbasy.
 

 

 

 
Szlak na Wielką Sowę jest bardzo dobrze oznaczony. Trudno byłoby się pogubić. Z Koziego Siodła na szczyt idzie się niecałe 40min po drodze mijając Rozdroże pod Wielką Sową,z którego odchodzi szlak żółty.
W końcu stajemy na szczycie. A tam tłumy! Mimo doskonałej infrastruktury (stoły, ławy, wiaty, miejsca do grillowania) ciężko znaleźć wole miejsce. Na szczycie znajduje się wieża widokowa z 1906r., która dzięki wsparciu Unii Europejskiej została odrestaurowana. Na jej szczycie znajduje się punkt widokowy a w jej środku niewielki sklepik z piwem i pamiątkami. Ruch jest spory. Ktoś wyczuł dzień na robienie biznesu i samochodem terenowym przywiózł na szczyt Wielkiej Sowy kuchnię polową i sprzedaje grochówkę – super!
 

 

 

 
Zojka w końcu została wyjęta z nosidła i zaczyna szaleć jednocześnie przyciągając całą masę spojrzeń i wzbudzając powszechne zainteresowanie. Bo wiadomo, że jest przeszczęśliwa, uśmiechnięta i rozgadana, więc jak na nią nie zwrócić uwagi? 
Zimno jest u góry. Teren jest odsłonięty i trochę wieje. Wypijam szybkie piwko i zaczynamy schodzić szlakiem niebieskim. Zakładamy, że ciut niżej będzie cieplej i przyjemniej, żeby usiąść na dłuższy odpoczynek i nakarmienie dzidziusa. Chwilę zajmuje nam odnalezienie niebieskiego szlaku, który skrywa się w leśnej gęstwinie.
 

 

 

 
Wychodzimy w końcu na niewielką przecinkę, gdzie odchodząc kilka metrów od szlaku siadamy na pniu drzewa i w promieniach słońca robimy sobie krótki odpoczynek.
 
 
Następnie dochodzimy do miejsca nazwanego Młyńsko, gdzie spotykają się szlaki żółty, niebieski i zielony. My szlakiem zielonym kierujemy się w stronę Koziego Siodła. Generalnie trasa jest dobrze oznakowana, choć zdarzają się momenty, gdzie trzeba się dobrze rozglądać w poszukiwaniu właściwego szlaku.
 
 
Przed Kozim Siodłem postanawiamy zatrzymać się na piwo i deser dla Zoi. Zakładamy, że na Kozim Siodle będzie dużo ludzi i nie będzie nam tak miło jak w środku lasu, gdzie nie ma żywej duszy i słychać tylko szum drzew i śpiew ptaków. W międzyczasie Zojka zasypia, więc żeby jej nie wybudzać, śpi w nosidle na leżąco.
 

 

 

 

 
Z Koziego Siodła do Przełęczy Jugowskiej idziemy jakieś 20 min szukając po drodze zgubionego wcześniej smoczka. Niestety, ktoś musiał go usunąć ze szlaku. Pogoda dopisała. Wycieczka zaliczona do udanych. No i kolejny wspólny szczyt zaliczony!
  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.