Macedonia i Jezioro Ochrydzkie

12 lipca 2016
Dziś opuszczamy Serbię i wjeżdżamy do Macedonii. Położony w górach, na granicy serbsko-macedońskiej klasztor, wykorzystaliśmy jako pretekst, żeby opuścić na dobre autostrady i wjechać w góry krętymi dróżkami. Dzięki temu przekraczamy granicę gdzieś w górach, nie ma korków, czekania, wszystko idzie szybko i sprawnie. Po okazaniu paszportów i zielonej karty (która jest obowiązkowa przy wjeździe do Macedonii) wjeżdżamy!
 

MACEDONIA PO RAZ PIERWSZY

Jesteśmy w Macedonii po raz pierwszy. Nie jedziemy autostradą, więc podziwiamy lokalny folklor: przejeżdżamy przez najdziwniejsze zakamarki miasteczek i wiosek. Bez wątpienia można powiedzieć, że zagłębiliśmy się w Macedonię. Przez cały kraj prowadzi nas nawigacja, czasem w zaskakujący sposób. Niewątpliwie jednak widoki są dużo bardziej ciekawe niż te, obserwowane podczas jazdy na autostradzie. Dodatkowo zaczynają pojawiać się pola arbuzowe, plantacje papryki i pomidorów. Nie możemy się doczekać, aż staną się podstawą naszych śniadań i kolacji. Gdy jednak zatrzymujemy się w przydrożnej knajpce na obiad okazuje się, że ta serwuje tylko pizzę. Obsługujący chłopak mówi jednak, że pizza jest robiona w typowo macedońskim stylu, jak się okazuje: bez brzegu z ciasta, jak zwykli ją przyrządzać Włosi.

JEZIORO OCHRYDZKIE

Mapa prowadzi nas prosto nad jezioro Ochrydzkie. Jest to preludium do odkrywania Albanii, ponieważ jezioro jest naturalną granicą pomiędzy Macedonią a Albanią. Jezioro Ochrydzkie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc, a właściwie kurortów w Macedonii. To jedno z najstarszych jezior znajdujących się w Europie – ma 4 miliony lat. 
Najbardziej znaną miejscowością po macedońskiej stronie jest Ochrid. To perła kraju, popularna wśród turystów. My jednak decydujemy się zatrzymać w pobliskiej miejscowości: Struga, głównie ze względu na znajdujący się tam camping, który polecił nam Suchy – znajomy z Krakowa. 
Na camping AS w Strudze zajechaliśmy przed godziną 23. O tej porze jest na bramie tylko ochroniarz, który dzwoniąc do kogoś, kto ma zdecydować, czy nas wpuścić mówi: „Nasi”. Płacimy po 10 Euro za rodzinę, namiot, auto i prąd. 
Zgodnie stwierdziliśmy, że pojawienie się w tej okolicy ma to swoje plusy: zdecydowanie otoczenie następnego dnia będzie dla nas niespodzianką. Wiemy, że obok jest jezioro, widzimy zarys letniskowych domków naszych sąsiadów i nic więcej. Od razu zabraliśmy się za przygotowania obozowiska, a dzieci za jedzenie kolacji. Jest późno, ale wstąpiła we wszystkich nowa energia, powietrze jest ciepłe jak w ciągu dnia, nie pójdziemy szybko spać. 
Plan kolejnego dnia był jeden: odpocząć, polenić się, zrobić pranie, naprawić coś w aucie i nigdzie nie jechać. Od ostatniej zasady odstąpiłyśmy z Sylwią jadąc do „miasta” po parę sprawunków. To nasze pierwsze zderzenie z rzeczywistością macedońską, trwające zaledwie kilka chwil, jednak z następującymi spostrzeżeniami: biorą nas za Niemców, płacić możemy w Euro, ale wyłącznie papierkami, arbuzy kupuje się na sztuki, nie na kilogramy, chleby, mimo że wyglądają okazale i apetycznie są zdecydowanie pozbawione jakiegokolwiek smaku. Ot i tyle, bo po tych kilku chwilach wróciłyśmy z powrotem na camping. Tu zastałyśmy nasze dzieci bawiące się w najlepszą zabawę na świecie, po którą można było jechać do babci na działkę, a nie tysiące kilometrów do Macedonii, mianowicie: biegają pod wężem podlewającym trawnik. Ubaw mają po pachy, ich śmiech słychać wszędzie, przechodzący kampingujący Macedończycy przystają i widać, że cieszy ich widok naszych maluchów. 
Nad jezioro, mimo że widoczne z naszych namiotów od samego rana, docieramy dopiero po 18. Nic jednak straconego – nie ma tu plaży, a jedynie obrośnięty trawą brzeg, bez dogodnego zejścia. Ponoć wybetonowany brzeg po macedońskiej stronie jeziora jest normą. Wracamy więc do naszego obozowiska, żeby nacieszyć się stacjonarnym życiem, bo jutro znów zaczynamy wędrówki nomadów. 
 
Dziś, kiedy tego bloga piszę siedząc na albańskiej ziemi wiem, że ta kilkudniowa podróż, by tu dotrzeć była jednym z najlepszych naszych pomysłów. Albania jest niezwykła. 

  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • 1 Comment

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.