Długość trasy: 13 km
Czas przejścia: 3,5 hWielkanoc spędzaliśmy w Wałbrzychu – rodzinnym mieście taty Bedu. Zaskakujące jest, że w kręgu moich najbliższych Święta te kojarzą się głównie z siedzeniem i jedzeniem, pomimo, że wiosna za oknem i nogi powinny same rwać się do spacerów. Dlatego w tym roku, dając Zojce dobre wzorce, dwa wolne dni- oprócz tego, że rodzinnie- spędzaliśmy wyjątkowo aktywnie.
U BRAM KSIĄŻAŃSKIEGO PARKU KRAOBRAZOWEGO
Z PODZAMCZA DO ZAMKU
Podzamcze to ogromne osiedle z tzw. wielkiej płyty, z pewnością największe w Wałbrzychu, mówi się, że jedno z największych w Polsce. Jednak już sama nazwa intryguje- i słusznie! Bo wysokie, szare bloki, będące domem dla ponad 20 tysięcy mieszkańców, sąsiadują ze wspomnianym Książańskim Parkiem Krajobrazowym i wznoszącym się w nim Zamku Książ. W momencie, kiedy to sobie uświadomiłam, zrozumiałam pochodzenie nazwy „Podzamcze”, a ulice na osiedlu, takie jak Forteczna czy Basztowa zyskały na urodzie:) Zatem kiedy stawialiśmy pierwsze kroki wychodząc z klatki schodowej, już rozpoczęliśmy naszą wycieczkę.
Po przejściu około dwóch kilometrów idąc szlakiem czerwonym i zielonym weszliśmy do lasu, gdzie znaki poinformowały nas, że znajdujemy się w Przełomach pod Książem, czyli w dolinach rzek Pełcznicy i Szczawnik. Żeby tam zejść musieliśmy pokonać ostre zejście w dół – które to, nawiasem mówiąc, było tylko zapowiedzią dalszych podejść i zjazdów dla zojkowego wózka. Oznacza to, że szlak jest dla posiadaczy wózka wymagający, ale nie niemożliwy.
STARY KSIĄŻ
Warto było podjąć wysiłek, bo za chwilę naszym oczom ukazały się ruiny romantycznie wyglądającego zamku. Był to Stary Książ położony na stromym urwisku, niecały kilometr od Zamku Książ. Bedu wyjaśnił mi, że miejsce to jest znane raczej miejscowym, bo przyjezdni kierują się od razu do Zamku Książ, który swoim majestatem z pewnością jest miejscem bardziej reprezentacyjnym. Ale moim zdaniem Stary Książ ma o wiele więcej uroku. Jest w nim coś tajemniczego i kuszącego. Uległam, zostawiłam Bedu z Zojką i poszłam posłuchać szeptów jego mieszkańców z bliska. Już w domu doczytałam, że Stary Książ wybudowany został w XVIII wieku w stylu gotyckim. Przez dziesiątki lat był obiektem turystycznym, aż w 1945 zniszczył go pożar wywołany przez żołnierzy Armii Czerwonej. A szkoda.
Spod ruin spacerem ruszyliśmy w stronę Wąwozu Pełcznicy, a po drodze rozpościerał się przepiękny widok na Zamek Książ usytuowany po drugiej stronie rzeki Pełcznica. Widok zamku właśnie z tej strony urzeka podwójnie – raz, z powodu malowniczego, leśno – górskiego położenia, drugi – z powodu swojego niezaprzeczalnego piękna. Zamek Książ jest jednym z trzech największych zamków w Polsce i jednym z największych zamków w Europie. Ciekawostką jest, że Książ ze względu na ilość komnat- ma ich ponad 400, nazywany jest często „Dolnośląskim Wersalem”. Fakt, że przyglądaliśmy mu się jakby z ukrycia z lasu parku narodowego dodawał całej sytuacji bajkowego uroku.
WÓZKOWY OFFROAD
Dalsza trasa prowadząca w stronę Świebodzic była prawdziwym offroadem dla Zojki, wózka i dla nas! Szaleństwo prawdziwe się rozgrywało, zejście w dół momentami było prawie pionowe, tak, że w pewnym momencie Bedu dosłownie niósł wózek, ja, pilnując, żeby nie spaść z urwiska, uwieczniałam momenty na zdjęciach, a Zoja… spała:) Nie chcę tu kryptoreklamy uprawiać, ale wózek mamy kozacki. Do zadań specjalnych. Mięśnie Bedu też niczego sobie;)))
PODEJŚCIE POD ZWIERZYNIEC
Gdy zeszliśmy na sam dół, z jednej strony widzieliśmy już zabudowania Świebodzic, z drugiej zbocze góry Zwierzyniec gdzie miłośnicy wspinaczki ćwiczą swoje umiejętności. Po krótkiej przerwie na barwne opowieści z młodzieńczych czasów taty Bedu ruszyliśmy dalej. I tu zaledwie po kilku nastu krokach sprawdziło się powiedzenie, jakie poznałam kilkanaście lat temu na obozie rowerowym: Nie ciesz się, że jest z górki, bo to znaczy, że będzie pod górkę… Ostre podejście na Górę Zwierzyniec dało nam w kość. Szczerze mówiąc, to nie wiem, jak zniósł to Bedu, bo on dosłownie wciągał wózek, ale ja- bez żadnego obciążenia- ledwo szłam pilnując, żeby nie stracić tchu. Wysiłek, jak to w górskich okolicznościach bywa, wynagrodził nam widok z góry. Z każdej strony po horyzont ciągnęły się góry i lasy w kolorze soczystej zieleni, a w dole rozpościerał się Wąwóz Szczawnika. Silny wiatr wiejący na górze dowodził siłę i wyższość natury nad nami, maluczkimi. Spotkaliśmy kilka osób, od których usłyszeliśmy słowa uznania za obecność tam razem z wózkiem. Byliśmy już delikatnie zmęczeni, więc z pewnością dodało nam to sił do dalszej drogi. Tym bardziej, że w celu przegłodzenia się przed śniadaniem wielkanocnym, jakie było nazajutrz, nie zabraliśmy ze sobą nic do przegryzienia i picia. Tradycyjnie Zojka miała najlepiej w całej sytuacji, ale przecież też o to chodzi. Taka rola rodzica;)
Droga powrotna prowadziła przez Borowiec Mały, prostą, nieskomplikowaną drogą aż do Wałbrzycha Szczawienko i ostatecznie do samego Podzamcza.