Hotele pod gwiazdami w Rumunii. Maramuresz 4×4

18 sierpnia 2017

Brak tłumów, niecodzienne widoki stojąc pod prysznicem, restauracje z widokiem na rumuńskie bezdroża i hotele pod gwiazdami. Na każdą kieszeń, a do tego przyjazne dzieciom. Jesteście ciekawi, jak wyglądają wakacje w Rumunii z takiej perspektywy? Rumuński Maramuresz przemierzaliśmy samochodami terenowymi w cztery rodziny, mając na pokładzie w sumie ośmioro dzieci. I ze spania na dziko te dzieci miały największą frajdę. Każde popołudnie i wieczór witały jak nagrodę, bo gdy rodzicie rozstawiali namioty one już biegały po wielkim placu zabaw bez barierek i płotów, na którym zabawkami były okoliczne drzewa, patyki i pagórki. Tak spędzany czas na świeżym powietrzu wzmagał ich apetyt, a potem kołysał w kilka minut do snu, by rano obudzić ostrym słońcem i wzywać do wspólnej zabawy. Czy można wyobrazić sobie lepsze wakacje dla najmłodszych? Rumunia to nasz wakacyjny hi!

MARAMURESZ

Maramuresz to jeden z regionów, w którym kultura rumuńska jakby ociągała się trochę z dogonieniem nowoczesności. Chcieliśmy tu przyjechać, by zasmakować trochę rumuńskiego folkloru i doświadczyć gościnności, o której tyle słyszeliśmy. Choć język z pewnością był dla nas barierą, to jednak międzynarodowy język uśmiechu, bogata gestykulacja, a także kilka słów z romańskiego często załatwiało sprawę. 
 
Rumunia kusiła nas od dawna dodatkowo tym, że można tu spać gdzie dusza zapragnie. Dzięki zgromadzonemu ekwipunkowi i samochodowi terenowemu mamy tę możliwość i nawet brak wody czy prądu nie jest dla nas problemem. To, na co zwracamy największą uwagę, to bezpieczeństwo. Niestety czasy są takie, że bardziej niż niedźwiedzi lub dzikich psów boimy się groźnych ludzi. Dlatego szukając miejsca do spania wjeżdżaliśmy naszymi samochodami terenowymi w miejsca potencjalnie niedostępne dla samochodów osobowych. Byliśmy w ten sposób z dala od cywilizacji i… ludzi. Poza tym nie spalibyśmy na dziko w pojedynkę. Dwie biwakujące rodziny to minumum. W grupie siła! 

HOTELE POD GWIAZDAMI W MARAMURESZU

1. Lacul Bodi – jeziorko przy Baia Mare

To był nasz pierwszy nocleg po wjechaniu do Rumunii. Idealne miejsce na zebranie sił i relaks po dwóch dobach w drodze. Malutkie jeziorko blisko Baia Mare na tyle, by podjechać po niezbędne zakupy, jednak w takiej odległości od miasta, by uniknąć nieproszonych gości. Dla takowych utrudnieniem może być offroadowy dojazd na miejsce.
 
Oprócz kilku wędkarzy byliśmy tam jedynymi amatorami wypoczynku na świeżym powietrzu. Wspólnie z jeszcze jedną rodziną czekaliśmy aż dojadą do nas kolejne dwie: z Łodzi i z Warszawy. Czekanie umilaliśmy sobie pływaniem w jeziorze, spacerem i nicnierobieniem. 
 
Dlaczego warto tu zostać na noc?
– czyli dobry reset po przyjeździe z Polski po przekroczeniu granicy rumuńskiej i dobry start w stronę Maramureszu;
– wyznaczone miejsce na ognisko i kilka drewnianych ławek i stołów;
– czyste jeziorko, które jest jednocześnie źródłem wody do mycia naczyń i mycia siebie;
– cisza i spokój

2. Stary sad przy drodze z Baia Mare do Sapanty (ok 20 km od Sapanty)

Wyjeżdżając z Lacul Bodi do Sapanty nastawiliśmy się przede wszystkim na offroad. Dlatego zamiast niespełna dwóch godzin droga zajęła nam dobre pół dnia, jeśli nie więcej. Jechaliśmy przez pola i lasy podziwiając roztaczające się dookoła Karpaty Wschodnie. Czasem było nam dane brodzić samochodami w wodzie- ku uciesze najmłodszych uczestników wyprawy, podglądać stada pasących się owiec cały czas podziwiając otaczającą nas przyrodę i ciągnące się po horyzont krajobrazy, niezmącone żadnymi śladami cywilizacji.

Przemieszczanie się jednego miejsca na drugie z dala od szos i utartych szlaków wiąże się dla nas z gotowaniem obiadu po drodze. Oczywiście, że czasem wystarczy kanapka, ale tym razem rozległa połonina z porozrzucanymi starymi drzewami i kołyszącymi trawami skusiła nas, żeby zatrzymać się na dłużej. Zdecydowanie byliśmy w jednej z najpiękniejszych miejscówek, w jakiej dane nam było kiedykolwiek urządzić kuchnię polową. Niespieszne gotowany makaron, leniwie wyciągnięte na kocach dzieci i z satysfakcją, wynikającą ze znalezienia tego miejsca, spoglądający przed siebie dorośli – tak w wielkim skrócie wyglądał ten moment.

HOT, HOT, HOT!!!

Po obiedzie podjechaliśmy do jednej z najbardziej charakterystycznych skał w tym regionie. To klasyk offroadowców, którzy odwiedzają Rumunię, dlatego dla zainteresowanych podajemy dokładne koordynaty:  47°51’23.6″N 23°41’42.2″E

Ten dzień był dla nas jednym z fajniejszych ze względu na trasę, którą mogliśmy pokonywać naszymi terenowymi samochodami.

Dlaczego warto tu zostać na noc?

– niedaleko znajduje się strumyk – fajne miejsce dla tych, którzy chcą się odświeżyć i tych, którzy potrzebują wody;
– bardzo blisko drogi prowadzącej do Sapanty, a jednak ukształtowanie terenu powoduje, że nie widać obozowiska;
– sporo pojedynczych drzew dających schronienie przed słońcem i miejsce zabaw dla dzieci;
– bliskość Sapanty: dojazd na Wesoły Cmentarz zajmuje niespełna 30 minut, więc można tam być już od rana, kiedy nie ma jeszcze wielu turystów;
– cisza i spokój

3. Przełęcz Prislop

Jadąc przez Maramuresz ku rumuńskiej Bukowinie szukamy noclegu w górach obierając za cel przełęcz Prislop. Przełęcz Prislop odgradza Maramuresz od Bukowiny, dlatego zwana jest w niektórych źródłach Bramą Bukowiny. Położona na wysokości 1416 m n.p.m jest dobrą bazą dla pieszych wędrówek, gdyż rozdziela Góry Maramorskie od gór Rodniańskich. Góry te, najwyższe w całych Karpatach Wschodnich, w literaturze polskiej nazywa się Alpami Rodniańskimi. 
Ciekawostką historyczną jest to, że to tędy właśnie wiodła granica II Rzeczypospolitej. 
 
Za miejscowością Borsa droga zaczyna ostro wić się serpentynami pod górę. Telefon raz po łapie zasięg ukraińskich operatorów, a widok zapiera dech w piersiach. Podziwiamy panoramę gór – z ich najwyższym szczytem Alp Rodniańskich – Pietrosulem o wys. 2303 m n.p.m.
Zmęczeni upałem docieramy na miejsce. Nie mamy wątpliwości, że jesteśmy na przełęczy, bo to tu właśnie stoi charakterystyczny klasztor prawosławny. Skupieni na szukaniu noclegu nie zrobiliśmy jednak żadnego zdjęcia. Koncentracja opłaciła się jednak, ponieważ jadąc na zachód od klasztoru polną drogą dotarliśmy do miejsca, które na długo zostanie w naszej pamięci. Po ciężkim dniu polana z drewnianą wiatą i panoramą Karpat na dobranoc była zasłużoną nagrodą. Nawet wiejący w nocy silny wiatr był atrakcyjny w tym miejscu romantycznie kołysząc nas do snu.

 Dlaczego warto tu zostać na noc?

– duża, drewniana wiata ze stołami i ławkami w środku;
– latryna (przydatna, bo nie ma okolicy drzew ;-));
– zapierające dech w piersiach widoki;
– płaskie ukształtowanie terenu

KIEDY NAJLEPIEJ JECHAĆ DO RUMUNII?

 
Do Rumuni trzeba przyjechać jak najszybciej. Infrastruktura turystyczna dynamicznie się tu rozwija, a wstąpienie Rumunii do Unii Europejskiej w 2007 roku niesie ze sobą podwyższenie standardów. Kto wie, jak długo jeszcze będzie można spać w tym kraju na dziko, gdzie dusza zapragnie? Trzeba więc tam jechać jak najprędzej, by jeszcze tej dzikości i bycia sam na sam z naturą zasmakować. My z pewnością nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. 
A jeśli dzikie nocowanie nie przypadło Wam do gustu to zajrzyjcie do wpisu o baaardzo magicznym campingu i hostelu w Maramureszu. Klikajcie TU
  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • 4 komentarze

    • o rety! mamy 2 coreczki, disco II i przed nami nasz pierwszy wyjazd pod namiot na dziko, na razie po Polsce! a wy jestescie przykladem, ze sie da! i do tego z Poznania, jak i my! 🙂 az mielibysmy ochote dolaczyc do Was 🙂

    • Szukając informacji o Maramureszu trafiłem na Państwa Bloga.
      Świetnie się czyta i ogląda. Brawo !!! Gratuluję wspaniałych wypraw i rodziny 🙂
      Mam pytanko; jako że podróżuję Grand Espace IV nocując w nim na dziko, czy udało by mi się nim wjechać na ten podany przez Państwa punkt koło Sapanty 47°51’23.6″N 23°41’42.2″E ?
      Google pokazują że tak, ale nie mając 4×4 czy byłoby to możliwe, a jeśli tak to skąd do niego wystartować, żeby było najłatwiej?
      Pozdrawiam

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.