W Krakowie jesteśmy średnio dwa razy w roku. Chętnie jeździlibyśmy tam jeszcze częściej, jednak trasa z Poznania do Krakowa nie należy do naszych ulubionych. Średni czas waha się w okolicach 7 godzin, a to i tak dzięki dużej wyrozumiałości ze strony Zojki. Gdy kończymy piąty raz z rzędu odśpiewywanie repertuaru złożonego z piosenek o żabkach, misiach i kaczuszkach, kiedy kończą się jabłuszka, banany i kukurydziane przekąski, a misie i lalki leżą niechciane na wycieraczce – wtedy z reguły wita nas tablica: Witamy w Mieście Królów Polski. Tak było i tym razem.
Naszym głównym celem odwiedzania Krakowa jest chęć zobaczenia się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi i znajomymi. To oni oraz fakt, że Bedu mieszkał w tym mieście przez jedną trzecią swojego dotychczasowego życia powoduje, że czujemy się w Krakowie prawie jak jego mieszkańcy. Nie wchodzimy do Sukiennic, omijamy Floriańską, nie jeździmy dorożką dookoła Rynku. Jeśli chodzi o centrum Krakowa, to zazwyczaj leniwie poruszamy się w okolicach Kazimierza, spacerujemy wzdłuż Wisły, a przez Wawel przechodzimy idąc znad rzeki w stronę Plant. Zewsząd kuszą nas albo znane szyldy knajpek, do których z sentymentem wracamy, albo też wyszukujemy barów, restauracji polecanych przez zaprzyjaźnionych tubylców.
Można więc powiedzieć, że nasz pobyt tutaj składa się z wielogodzinnego spacerowania, z niekończących się rozmów z przyjaciółmi oraz jedzenia w miejscach, które „koniecznie trzeba znać”.
Jak widać, czasem bardziej niż sam Smok Wawelski, Zoję kusi, by po prostu cieszyć się
znoszącymi wszystko wujkami i ciociami w zaciszach ich domów… Poniżej: z wujkiem Barcikiem.
HOTEL FORUM
Tym razem przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć, a właściwie gościć w Forum Przestrzenie. To bardzo charakterystyczne miejsce na mapie Krakowa.
Od kilku lat Hotel Forum funkcjonuje w świadomości mieszkańców jako największa w mieście przestrzeń reklamowa. Budynek hotelu,
oprócz tego, że mieści w sobie prawdopodobnie najmodniejszą klubokawiarnię w Krakowie, stał się największym bilboardem reklamowym (126 m x 15 m) w mieście. Znienawidzony przez miłośników starego, historycznego Krakowa, uwielbiany przez zwolenników nowoczesnej i funkcjonalistycznej architektury – żaden inny krakowski obiekt nie wywołuje tak gorących sporów i dyskusji. Z całą pewnością kluczowy w tym konflikcie jest fakt, że sprzed hotelu rozciąga się imponujący widok na Wawel, kościół św. Stanisława Kostki i Podgórze.
Budowa Hotelu Forum rozpoczęła się w 1978 roku i trwała ponad 10 lat. Oficjalne otwarcie nastąpiło w 1988 roku. Hotel posiadał 278 pokoi, w tym 25 jednoosobowych i 15 apartamentowców oraz 6 sal konferencyjnych. Przestał funkcjonować w listopadzie 2002. Przez ostatnie lata opuszczony Hotel Forum stał się miejscem dla różnorodnych działań artystycznych, np. stanowił plan zdjęciowy do filmu „Mistyfikacja” w reżyserii Jacka Koprowicza.
FORUM PRZESTRZENIE
Na nas zrobiło wrażenie, w jaki sposób obecnie ożywiono to miejsce. Forum Przestrzenie – współczesny dom kultury z barem – tak reklamuje się ta klubokawiarnia. Miejsce nad Wisłą zostało dzięki niej ożywione, a w hotelu znowu rozbrzmiał gwar młodych, którzy przybywają do lokalu
Forum Przestrzenie albo uczestniczą w targach zdrowej żywności w hotelowym lobby.
Na leżakach wystawionych tuż przy brzegu Wisły spędziliśmy ponad trzy godziny racząc się zimną lemoniadą i zimnym piwem. Zoja zachwycała się ptaszkami, pieskami przy okolicznych leżakach, oczywiście lemoniadą i niezliczoną ilością kamyczków, które na przemian zbierała i rozsypywała. Gdy zgłodnieliśmy – skorzystaliśmy z oferty lunchowej, która działa od godziny 13. Curry z tofu z piklowanymi warzywami z ryżem posypanym czarnuszką zjadłyśmy z Zoją po połowie, krem z pomidorów w azjatyckim stylu smakował już tylko mnie. Bedu pozostał przy zupie piwnej. Wszystko było naprawdę bardzo, bardzo smaczne! A jeśli dodać do tego widoki, leżaki i słońce to naprawdę bez względu na to czy jest się tubylcem, czy turystą, można się tu poczuć jak na wakacjach.
PS. Warto dodać, że toalety hotelu Forum są wyposażone w przewijak dla niemowląt.
TAK YAK TANDOORI
Kraków, ul. Starowiślna 10
Prosto z Forum przeszliśmy wzdłuż rzeki do Wawelu, a stamtąd przez Rynek już kierowaliśmy się pieszo w stronę domu Barcika, który nas tym razem w Krakowie gościł. Droga powrotna zajęła nam kolejne trzy godziny, oczywiście z przerwą na małe co nieco – tym razem w polecanym przez Barcika barze Tak Yak Tandoori.
Bar mieszczący się przy Starowiślnej 10 jest maleńki, ma raptem 4 stoliki i 8 miejsc siedzących. Mieliśmy szczęście, ponieważ Zoja zasnęła wcześniej w wózku – w przeciwnym wypadku mielibyśmy problem żeby okiełznać ją na tak małej przestrzeni. Tak Yak prowadzi ta sama ekipa, która gotuje w Curry Up! przy Placu Wolnica. Byliśmy tam jesienią i wyszliśmy zachwyceni! Dlatego nie zastanawialiśmy się długo nad wstąpieniem do ich nowej lokalizacji.
Tak Yak Tandoori to fajne miejsce dla amatorów hinduskiej kuchni – zarówno dla wegetarian, jak i mięsożerców. Sercem lokalu jest tytułowy piec tandoori – duży, buchający gorącem i niosący zachęcające zapachy. Trudno było się nie skusić. Mimo, że nie byliśmy bardzo głodni, to jednak fakt, że aromatyczne dania tworzone były na naszych oczach spowodował, że apetyty nam się zaostrzyły. Pyszny chleb Naan, pieczony w tandoori bakłażan, Paneer Tikka – ciągnące się kawałki indyjskiego sera, sosy… wszystko warte
polecenia. Na szybko, tanio i przede wszystkim smacznie, ale… jeśli z małym dzieckiem, to mogłoby to być jednak niezłe wyzwanie.
ZACNA RYBA
Kraków, Dajwór 21
Kolejnym odkryciem z naszego majowego spacerowania po Krakowie (już kolejnego dnia) była wizyta przy placu Dajwór 21 na Kazimierzu, na którym stanął nowy foodtruck – Zacna Ryba. Na miejscu możemy dostać świetnej jakości ryby, smażone i wędzone, które
pochodzą z własnej, sielskiej hodowli i które są karmione naturalnymi
paszami. Przed food truckiem jest kilka stoliczków, leżaki, a z toalety można skorzystać bezproblemowo z mieszczącej się tuż obok knajpki. Całość jest ogrodzona płotem, więc Zoja biegała bez naszej asekuracji, co też jest w ważne w kontekście delektowania się nowym miejscem.
Nie udało nam się uchwycić na zdjęciu żadnej z jedzonych ryb, bo pomimo dwukrotnego zamówienia jesiotra z sosem z suszonych pomidorów, ten został dosłownie pożarty przez nas! Dodam, że ryba z ekologicznej hodowli Zoi smakowała na tyle, że po raz drugi, a może trzeci w swoim dwuletnim życiu zjadła całą, normalną porcję (tyle, że bez sosu). Co ciekawe, wujkowi Barcikowi wyjadała także kawałki, więc ewidentnie miała ochotę na więcej.
Myślę, że to najlepsza rekomendacja Zacnej Ryby! Smacznego!