Chińska wioska w Trójkącie Opiumowym – Mae Salong

8 marca 2017
To były cztery unikatowe dni w trakcie naszej podróży po Tajlandii. Pomysł, żeby tu dotrzeć zrodził się z chęci zobaczenia fragmentu Trójkąta Opiumowego, dotarcia na koniec Tajlandii i zaszycia się w którejś z wiosek, do których nie łatwo jest dotrzeć. Dodatkowo mobilizowało nas zamiłowanie do dobrej zielonej herbaty i znaleziona miejscówka z widokiem na Birmę i pola herbaciane, która była warta tego, żeby tarabanić się z dwójką małych dzieci pięcioma środkami transportu przez calusieńki dzień.

MAE SALONG – CHIŃSKA WIOSKA

Mae Salong – miejscowość w górach, w których w bambusowych chatkach żyją etniczne plemiona, gdzie dominuje kultura chińska, a dookoła unosi się zapach herbaty oolong. Możemy tu zasmakować prawdziwych, południowych Chin bez przekraczania granicy. 
 
Wśród porośniętych herbatą wzgórz pnie się wzdłuż wąskiej, krętej drogi mała miejscowość. Domki z chińskimi symbolami, kobiety przebierające liście herbaty na progach domów, przechadzający się gdzieniegdzie wolnym krokiem mieszkańcy w wełnianych czapkach – tak, to nadal Tajlandia. Choć już nie ta sama. W Mae Salong- miejscowości założonej przez żołnierzy jednej z armii kuomintangu, która wyszła z Chin, z prowincji Yunnan, pod naciskiem napierających wojsk Mao, do tej pory łatwiej usłyszeć chiński niż tajski. Kiedyś uprawiano tu na dużą skalę opium, kilkadziesiąt lat temu przerzucono się na herbatę.
 

AUTENTYCZNY TARG

Centrum Mae Salong to skrzyżowanie dróg, przy którym stoją stragany z rozmaitościami. Ten całodzienny targ nie jest wielki, bo i ludzi w okolicach niewielu, a turystów prawie w ogóle nie ma. O świcie, niedaleko Shin Sane Guest House, każdego dnia rozstawia się tzw. Morning Market. Można tu kupić warzywa, owoce, gorące śniadania, a wszystko od kobiet z okolicznych górskich plemion. Żeby tu dotrzeć trzeba zdążyć przed siódmą, bo później kobiety pakują się zabierając w wielkich koszach jedzenie na cały dzień. Kto nie zdążył dziś z zakupami, ten wróci jutro. Targ wybija rytm życia całego miasteczka.
Przysmak poranny tego miejsca to paluchy z ciasta smażone w głębokim oleju, które popija się ciepłym mlekiem sojowym. Ciekawe urozmaicenie dla wszędobylskiego rosołu serwowanego w Tajlandii na śniadanie.

Są też sklepy  ubraniami w charakterystyczne dla północnej Tajlandii motywy i wzory.

NOCLEG Z WIDOKIEM NA BIRMĘ…

… i polami herbacianymi na wyciągnięcie ręki. To zdecydowanie numer jeden na naszej liście tajskich noclegów. Mae Salong Mountain Home ma w swojej ofercie domki o różnym standardzie, a co za tym idzie – różnej cenie. Dla naszej czteroosobowej rodziny wybraliśmy Family Deluxe – choć szczerze przyznam, że nawet gdyby był to domek jednoosobowy, to wzięlibyśmy go z uwagi na przepiękne widoki, niezmącone sąsiedztwem i ogromny taras, na którym z dnia pachniało rosnącą w dole herbatą. Wieczorem wypatrywaliśmy małych światełek w oddali zastanawiając się czy to nie wędrujący pod osłoną nocy przemytnicy z legendarnego opiumowego szlaku. Magicznie było tam i w dzień, i po zachodzie słońca. 
 

Mae Salong Mountain Home położony jest z dala od głównej drogi, jest cicho, pusto i pięknie. To miejsce może być motywacją do zobaczenia Mae Salong.

 

BORN TO THE RIDE

Najlepszym sposobem na zobaczenie całej okolicy jest wypożyczenie skuterów. W mieście funkcjonują dwie wypożyczalnie, ceny są takie same, jakość pojazdów wystarczająca na eksplorowanie górskich wiosek krętymi dróżkami. 
 

Od miasteczka dzieliło nas ponad 2 kilometry, więc kiedy my zastanawialiśmy się jak i kto pierwszy pojedzie po skuter, by reszta mogła dołączyć i odebrać drugi, nasz gospodarz po prostu zaproponował, aby skutery ściągnąć do nas. W ten sposób zyskaliśmy niezależność i mogliśmy eksplorować okoliczne górskie wioski według tylko własnego pomysłu.Od gospodarza dostaliśmy prowizoryczną mapkę – narysowaną odręcznie wizję okolicy. Odległości pomiędzy poszczególnymi atrakcjami są niewielkie, wąskie ścieżki prowadzą do okolicznych wiosek, w których mieszkają przedstawiciele plemion Karen, Akka, Lahu i Shan. Nasze pojawienie się w nich powodowało małe zamieszanie, więc po prostu przejeżdżaliśmy przez nie nie zatrzymując się i nie burząc w ten sposób spokoju ich mieszkańców. 

CO WARTO ZOBACZYĆ W OKOLICY?

1. PLANTACJE HERBATY

Jest ich kilka, więc można bez żadnego planu po prostu zatrzymywać się przy herbacianych krzaczkach. Plusem plantacji przy której znajduje się sklep jest możliwość bezpłatnej degustacji herbaty. Herbat jest często kilkanaście gatunków, więc zwłaszcza planując ich zakup warto zasiąść wygodnie i dać się wciągnąć w fascynujący rytuał parzenia listków, który znacznie różni się od sposobu, jaki powszechnie znamy z polskich realiów. 
Największą plantacją w okolicy, posiadającą kilka pomieszczeń degustacyjnych jest 101 Tea Plantation. Ciekawą, z uwagi na olbrzymie imbryki i smoki, jest też plantacja, którą widzieliśmy z naszych okien, Wang Put Tan Tea Plantation. 
 

2. PHRA BOROMATHAT CHEDI

Świątynia wybudowana na cześć matki króla, Srinagarindri. Wielka budowla, królująca nad miasteczkiem.
Obok świątyni wzniesiony został Princess Mother Hall – współczesny budynek w stylu tajskim. Z góry rozciąga się panorama na całą okolicę i jeśli nie dla sztuki i architektury warto tu dotrzeć, to z pewnością dla widoków zapierających dech w piersiach. Jest to bowiem najwyżej położony punkt widokowy w Mae Salong. 
 
Można tu dotrzeć na dwa sposoby: drogą asfaltową samochodem lub, jak my, skuterem. Drugą opcją jest trekking z wioski trasą liczącą ponoć dystans 719 kroków. Jest to jednak wariant przez nas zasłyszany, a nie sprawdzony. 
 
 
 

3. THE MARTYR’S MEMORIAL HALL 

Muzeum upamiętniające walki armii kuomintangu oraz historia osadników Mae Salong. Miejsce, w którym można poczuć się jak w samym sercu Chin.

JAK DOTRZEĆ DO MAE SALONG?

Do Mae Salong prowadzą dwie drogi. Sprawdziliśmy obie z nich, poniżej szczegóły dla tych, którzy planują się wybrać.

DROGA Z CHIANG RAI

PIERWSZY krok: Z Chiang Mai do Chiang Mai

– autobusy odjeżdżają co godzinę, warto jednak dzień wcześniej zarezerwować bilet. My tego nie zrobiliśmy i na dworcu w Chiang Mai spędziliśmy  godziny czekając na pierwsze wolne miejsca w autobusie.
Czas: 3,5 godziny

DRUGI krok: Z Chiang Rai do Ban Basang
– dworzec w Chiang Rai to zakurzony plac pełen starych autobusów, w większości bez okien i drzwi; najlepiej zapytać pierwszego kierowcę gdzie stoi autobus do Ban Basang.
– najlepiej powiedzieć bileterowi, że wybieracie się do Mae Salong. Wtedy specjalnie dla Was zatrzyma autobus w miejscu, skąd kursuje już inny środek lokomocji bez dojeżdżania na dworzec.
Czas: 1,5 godziny

TRZECI krok: Z Ban Basang do Mae Salong

– w miejscu, w którym wysiądziecie z autobusu będzie stała tajska taksówka, tzw.  songthaews – czyli pick up z paką i dwoma ławkami w środku.  Songthaews jeździ jak zbierze się komplet pasażerów, czyli około 6-8 osób. Przed południem ponoć bywa tu tłoczno, jednak my dotarliśmy do Ban Basang około 16 i nie było już chętnych na podróż w góry. Dlatego wynajęliśmy taksówkę na wyłączność, co kosztowało nas 500 BHT. Cena jest negocjowalna, kierowca zaczął od 800 BHT. 

Czas: 1 godzina

DROGA Z THATON – nasza droga powrotna do Chiang Mai

PIERWSZY krok: z Mae Salong  do Fang
– z centrum wioski cztery razy dziennie odjeżdżają żółte songthaews. Najwcześniejsza możliwa godzina odjazdu to 8:30. Za 60 BHT za osobę kierowca zabiera nas do Fang.
Czas: 2 godziny

DRUGI krok: z Fang do Thaton
– na bliżej niezdefiniowanym placyku zwanym przez kierowcę Dworcem przesiadamy się z jednego  songthaews do drugiego. O nic nie musimy się martwić, kierowcy sterują nami, jak policjant ruchem wskazując rękoma kierunek w którym musimy pójść, by wsiąść do odpowiedniego samochodu.
Warto zaznaczyć, że liczba osób w  songthaews jest bliżej nieustalona: wsiadają ci, którzy myślą, że się zmieszczą.
Czas: 45 minut

TRZECI krok: z Thaton do Chiang Mai
– z dworca, który wygląda jak pomieszanie dworca z bazarem odjeżdża autobus średniej klasy: bez klimatyzacji, za to z oknami i drzwiami. Bilet kosztuje 80 BHT, czyli o trzy razy mniej niż z Chiang Mai do Chiang Rai, no i klasa autobusu jest zupełnie inna. Powodem jest dużo mniej turystyczna trasa: Thaton jest celem podróży w większości przypadków dla tubylców, podczas gdy Chiang Rai to ośrodek przerzutowy w drodze z Laosu i Birmy, stąd spotkać tam można sporo turystów.
Czas: 3 godziny

Do wszystkich wyżej podanych czasów należy doliczyć czas oczekiwania na transport. Generalnie planując podróż warto zarezerwować sobie cały dzień na trasę w jedną stronę.

 

  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • 1 Comment

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.