Borneo – wyjątkowe miejsce na rodzinne wakacje z dziećmi

12 sierpnia 2018
Borneo to absolutnie wyjątkowe miejsce na kuli ziemskiej. Tę trzecią co do wielkości wyspę na świecie kojarzy się głównie z występowania orangutanów na wolności oraz połaci równikowych lasów deszczowych. Borneo ma jednak do zaoferowania dużo, dużo więcej. W gęstej dżungli można spotkać olbrzymie warany, krokodyle, nosacze- czyli małpy z wyjątkowo długim nosem i wystającym brzuszkiem. Można tu spacerować po mostach konopnych zawieszonych kilkadziesiąt metrów nad ziemią w lasach deszczowych, zobaczyć największy kwiat świata, spłynąć rzeką w środku  dżungli, a nawet wypić legalnie napój z ptasich gniazd.
 
Dla wielu jednak to wciąż na tyle egzotyczna destynacja, że podróż z dziećmi wydaje się być niemożliwa, a czasem nawet jeszcze do tego nierozsądna. My przez trzy tygodnie jeździliśmy, pływaliśmy, chodziliśmy i lataliśmy po Borneo z dwójką naszych dzieci (4,5 roku oraz 1,5 roku) utwierdzając się w przekonaniu, że to kierunek obłędnie atrakcyjny- także dla najmłodszych. 
 


WELCOME TO BORNEO 

Borneo składa się z czterech części: Sabah, Sarawak, Brunei i Kalimantan. Sabah i Sarawak należą do Malezji, Kalimantan do Indonezji, a Brunei jest niezależnym krajem. My podróżowaliśmy przez malezyjską część wyspy; część indonezyjska uchodzi za dużo surowszą i trudniejszą do podróżowania, a Brunei to dla większości podróżników po prostu bardzo ekskluzywna destynacja.

To na Borneo właśnie odkrywa się do roku setki jeśli nie tysiące gatunków roślin i zwierząt. W odciętych od świata wioskach wciąż żyją rdzenne plemiona, które mieszkają w tradycyjnych, charakterystycznych długich domach oraz praktykują szamanizm. Borneo to jednak nie tylko dżungla i lokalne wioski. To także nowoczesne miasta, bogate kulturowo i etnicznie, stanowiące doskonałą bazę wypadową do zwiedzania wyspy oraz licznych archipelagów mniejszych wysp. Słowem: badacze, poszukiwacze przygód i … rodzice z dziećmi mogą poczuć się tu jak w raju!
 
 
 
 
 

DLACZEGO WARTO ZABRAĆ DZIECI NA BORNEO? 

Rodzinne wakacje na Borneo to był strzał w dziesiątkę! To nie tylko była okazja, żeby zanurzyć się głęboko w dżunglę obserwując po drodze jej mieszkańców i endemiczną roślinność, ale także możliwość skorzystania z naprawdę przeróżnych atrakcji. Zwłaszcza Zoja głośno zachwycała się wcześniej niespotykanymi owocami, kwiatkami i zwierzętami oglądanymi na żywo.

Wspólnie odwiedziliśmy rezerwaty, w których żyją orangutany (Sepilok i Semengogh) i mogliśmy obserwować, jak wolontariusze uczą zwierzęta by te nie traciły instynktu pozwalającego im przeskakiwać po lianach. Byliśmy też na farmie krokodyli oraz w schronisku dla niedźwiedzi malajskich, które są jednym z najrzadziej występujących niedźwiedzi na świecie. Młode tego gatunku często odbierane są matkom, a następnie zabierane do domu jako zabawki…Innego dnia podziwialiśmy urodę parków narodowych Borneo odczuwając na własnej skórze czym jest trekking w lesie deszczowym. Nagrodą po jednym z takich trekkingów był widok ogromnego wodospadu ukrytego pośród dżungli.

 
 
 
 
Spacerowaliśmy po mostach konopnych, a potem moczyliśmy się w zewnętrznych basenach w Parku Narodowym Kinabalu – świadomie rezygnując z pobliskich gorących źródeł, mimo, że były lokalną atrakcją. Pływaliśmy też o wschodzie i zachodzie słońca łódką przez tzw. serce Borneo – absolutnie dziką rzekę Kinabatangan, której brzeg jest wodopojem dla zwierząt mieszkających w dżungli. Podczas rejsu uczyliśmy się od przewodnika czym różni się odgłos gibona od śpiewu dzioborożca. W miastach dzieci wspinały się na pomniki delfinów i ryb, wygłupiały przy kolorowych muralach, a w Kuching zmobilizowały nas do odwiedzenia Muzeum Kota!
 
 
 
 
 
 
Mogliśmy pokazać dziewczynkom jak rosną ananasy ispacerowaliśmy wspólnie przez lasy bananowców, bawiliśmy się z krabami, pływaliśmy motorówką po archipelagu wysp przy Kota Kinabalu, snorklowaliśmy w morzu Południowo-Chiń skim, a na koniec podróży bawiliśmy się z dziećmi na nieskończenie długich i pustych plażach w cieniu palm.
 
Różnorodność Borneo zachwyciła nas totalnie. Jednego dnia pluskaliśmy się w morzu, a kolejnego robiliśmy trekking w dżungli. Wyspa odpowiadała na każdą naszą potrzebę.
 
 
 
 
 

JEDZENIE DLA DZIECI NA BORNEO

Kuchnia na Borneo nie jest tak ostra, jak w innych krajach azjatyckich. Wiele dań zresztą w ogólenie jest pikantna, a gdy zamawialiśmy dania dla dzieci kucharze zwykle starali się podwójnie. Nasze dziecakaronem. Wszystko z obowiązkowym jajem rzecz jasna!Śmiało można tu eksperymentować z owocami morza- ceny są dużo niższe niż gdzie indziej, a dodatkową atrakcją i lekcją jednocześnie może być oglądanie i dotykanie krabów, homarów, małż i wielu, wielu innych specjałów wyłowionych tego samego dnia z morza.

 

ZDROWIE

 
Wyjeżdżając wszyscy byliśmy zaszczepieni na WZW A i B. Tata Bedu, Zoja i ja dodatkowo też na dur brzuszny; Iga nie, ponieważ jest to szczepienie od 2. roku życia.W Malezji, w tym na Borneo, ogólnie dostępne są jogurciki Vitagen – bogate w priobiotyk, który skutecznie chronił żołądki naszych dzieci. I Zoja, i Iga uwielbiały je i rytuałem stało się ich poranne picie jeszcze przed śniadaniem.
 
Najbardziej w kwestiach zdrowia obawialiśmy się pogryzienia przez komary. W miastach nie widzieliśmy ich raczej, jednak w dżungli pojawiały się charakterystyczne bąble na skórze. Komary na Borneo są bardziej przebiegłe niż w Polsce: wcale ich nie słychać! Nie bzyczą charakterystycznie jak „nasze”, przez co nasza czujność była parę razy uśpiona.
 
Podczas trzech tygodni zużyliśmy niecały litr repelentów różnej mocy DEET w obawie przed komarami i pół litra kremu z filtrem 50 SPF.
 
 

WARTO WIEDZIEĆ 

Podobnie, jak w innych azjatyckich krajach, mieszkańcy Borneo uwielbiają dzieci i adorują je na każdym kroku. Nasze maluchy były nieustannie zagadywane przez lokalsów, obdarowywane drobnymi upominkami i fotografowane niczym atrakcja turystyczna. Iga, z blond włosami i niebieskimi oczami, była wręcz magicznym zjawiskiem. W większości miejsc, w których spaliśmy nie było też najmniejszych problemów z dokładaniem dodatkowych łóżek w dwuosobowych pokojach, darmowymi śniadaniami i posiłkami gotowanymi pod gusta naszych dzieci.

Wszystko, czego potrzebowaliśmy dla dzieci, było dostępne na Borneo. Kosmetyki, pieluszki, płatki śniadaniowe, mleko sojowe, kakao, jogurty z probiotykiem, a nawet dmuchane „motylki” do pływania dla dzieci – kupowaliśmy od ręki, bez specjalnych poszukiwań. W każdym miasteczku, w każdej wiosce był sklep w którym znajdowaliśmy to, czego szukaliśmy w danym momencie.Rzeczą, która była dla nas wszystkich najbardziej uciążliwa była wilgotność powietrza utrzymująca się na poziomie 80-90%. W końcu ta wszechobecna zieleń nie bierze się znikąd. Fajnie, że naszym dzieciom wilgotność nie przeszkadzała w żaden sposób i nie umniejszała energii.Zbawienne okazały się wachlarze, które Zoja i ja kupiłyśmy na początku wyjazdu. Podczas gdy pot ciekł czasem po plecach, rękach i nogach twarz zostawała przyjemnie sucha 🙂

Wilgotność powietrza determinowała wybór noclegu- koniecznie musieliśmy mieć klimatyzację w pokoju. Raz, na początku, uznaliśmy, że damy radę bez i… nigdy więcej się na taki hardcore nie porwaliśmy.

 
 

EPILOG

Ten tekst otwiera serię postów o naszej podróży przez Borneo. Najwięcej pytań, jakie dostaliśmy w jej trakcie, dotyczyła tego, że jadą z nami dzieci i czy to odpowiedni kierunek dla nich. Mamy nadzieję, rozwialiśmy Wasze wątpliwości i że zaciekawiły Was nasze przygody. Jeśli tak, zaglądajcie do nas na bieżąco.

Będziemy tu opisywać po kolei miejsca, w które dotarliśmy okraszając je nowymi zdjęciami i praktycznymi informacjami.

Odkryjcie z nami Borneo. 

 

 

  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • 2 komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.