Biegać każdy może…trochę lepiej, lub trochę gorzej.

6 stycznia 2017
Anula poprosiła mnie o napisanie kilku zdań na temat mojego biegania. Będzie to też tekst zapowiadający zmiany, jakie szykują się na blogu. Uznaliśmy, że oprócz opisywania przygód Zoi chcielibyśmy dzielić się z Wami aktywnościami, jakimi się zajmujemy, niekoniecznie tylko z udziałem naszych dzieci. Wychodzimy bowiem z założenia, że aktywny rodzić to aktywne dziecko.
 
Z bieganiem to długa jest historia i ciężko mi jednoznacznie stwierdzić kiedy zacząłem biegać. Mógłbym postawić na szkołę podstawową, kiedy to w ramach zajęć szkolnych oraz treningów biegać „musiałem” bez względu na to czy to mi się podobało czy nie.

 
Świadomość mocy jaką daje bieganie przyszła do mnie 2004 roku, kiedy przygotowywałem się do wyjazdu na Mont Blanc. Wtedy zacząłem biegać dookoła Podzamcza (dzielnica Wałbrzycha) oraz ćwiczyłem podbiegi w Parku im. Króla Jana III Sobieskiego w Wałbrzychu. Od tamtej pory mogę uznać, że bieganie zagościło w moim życiu na dobre. Po przeprowadzeniu się do Krakowa trenowałem w Lasku Wolskim.
Kontuzja kolana w 2011 roku na jakiś czas wykluczyła mnie z tej aktywności. Powrót nastąpił w 2014 roku. Huczny, bowiem ubzdurałem sobie, że wystartuję w I Półmaratonie Górskim w Jedlinie Zdrój. Żeby się przygotować do biegu zrobiłem dwa treningi. Zdaję sobie sprawę, że to głupota wielka, ale tak widocznie miało być. Limit czasu biegu 4:00h na mecie zjawiłem się w czasie 2:31h Byłem wykończony ale bardzo z siebie zadowolony, bo marzyłem o tym, żeby zamknąć się w limicie.
 
Pojawił się jeszcze epizod z I Biegiem Ludzi Teatru w Jeleniej Górze. 8 km – ledwo przebiegłem – serio 🙂
 
 
 
 
Półmaraton górski w Jedlinie zapoczątkował nową tradycję: Jeden ciekawy bieg w roku.
 
W 2015 roku wziąłem udział w VI Biegu Wulkanów w Złotoryi. Uznałem, że to może być ciekawe doświadczenie. Było. Bez napinki, z uśmiechem na twarzy przebiegłem trasę w 2:00h Było ciekawie, ciężko, przyjemnie. Bieg bardzo mi się podobał, choć miałem uwagi organizacyjne.
 
 
 
 
W 2016 roku planu żadnego nie miałem. Nie wiem dlaczego. Kilka razy rozmawialiśmy w domu o tym, że powinienem na coś się zdecydować. Czułem jednak, że bieg sam mnie znajdzie w odpowiednim momencie. No i stało się. Dzięki portalowi społecznościowemu dowiedziałem się, że koledze wysypał się członek z drużyny w biegu miejskim Survival Race. Bez konsultacji tego z Anulą dopisałem się do drużyny. Do biegu nie przygotowywałem się w żaden sposób. Przyszedłem z ulicy i pobiegliśmy.
 
 
 
 
Mając za sobą dwa biegi z przeszkodami, mogę uznać, że bez dwóch zdań ciekawszy był bieg szlakiem wygasłych wulkanów i że takie biegi nie do końca mi odpowiadają. Fajnie jest, można się zmęczyć, pobiegać, ale mało tam miejsca na bycie samemu ze sobą, a to w bieganiu bardziej mnie kręci niż pokonywanie kolejnej sztucznej przeszkody. Z mojej perspektywy bardziej wartościową przeszkodą jest nowa trasa, dłuższa trasa, naturalna przeszkoda niż każda inna ustawiona przez organizatora. Generalnie biegam po lesie, bez słuchawek i napawam się tym co mnie otacza. Biegam tak jak lubię.
Po poznańskim biegu miejskim, razem z dwoma członkami drużyny ustaliliśmy, że bierzemy się za siebie, żeby na początku stycznia 2017 pojechać do Ełku i przebiec tam trasę 50-cio kilometrowego maratonu pieszego na orientację.
W ramach trenowania do wyjazdu wystartowałem jeszcze w:
I Cross Duathlonie Zielonka – genialna sprawa! Nie pamiętam kiedy się tak dobrze zmęczyłem. Bieg, rower, bieg – polecam każdemu, kto lubi bieganie i rower. 
 
 
 
I Poznańskim Biegu Niepodległości – to był mój pierwszy bieg uliczny na dystansie 10km i byłem bardzo zadowolony z wyniku 47:35.
 
 
 
 
Dwa dni później wystartowałem w III Marcelińskim Biegu Jesiennym i mimo, że był to bieg terenowy, to mój czas był o kilka sekund gorszy.
 
 
 
 
Na zakończenie sezonu, wziąłem udział w charytatywnym Biegu Mikołajów. Dwa okrążenia Jeziora Maltańskiego. Biegłem bez napinki, spokojnie i miła niespodzianka spotkała mnie na mecie, czas 46:14 na 10 km.
 
 
 
Pisząc ten tekst, już wiem, że nie będzie nam dane wystartować w Ełckiej Zmarzlinie. Kompletnie nad tym nie ubolewam, zresztą moi współtowarzysze również. Napaliłem się na bieg, a nie przemyślałem logistyki, więc dzięki odwołaniu udziału w zawodach będę na urodzinach Zoi.
 
Zbliżając się do końca tej historii, jesteśmy w 2017 roku i mam już plany, i pomysły biegowe związane z tym rokiem. Prawda jest taka, że zacząłem się ostro przygotowywać do Ełckiej Zmarzliny i szkoda byłoby zaprzepaścić ten czas i formę. W tym momencie, kiedy zdążyłem się na nowo wkręcić w bieganie i poczułem moc którą mam w sobie, plany i chęci zaczęły przerastać moje możliwości czasowe.
Jako, że cele powinny być SMART, to w tym roku stawiam na Koronę Polskich Półmaratonów. Na liście jest 10 biegów w całym kraju. Żeby zdobyć koronę należy ich przebiec minimum 5, ale za to z wybranych grup, co może stanowić niewielkie utrudnienie. Dziesięciu półmaratonów przebiec się nie da, bo dwa są w tym samym czasie. Chciałbym przebiec 8, bo w jednym już wiem, że nie będę mógł wystartować. Generalnie bez napinki – wiadomo, jak się okaże, że goście przyjechali, to będę podejmował gości a nie startował w biegu 😉
 
Najbliższy bieg 28.01 Zimowy Forest Run na dystansie ok 22km i miło będzie Was zobaczyć na trasie.
Tags from the story
  • Śledź nas na Facebooku

  • Instagram

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.