Gdzie: Puszcza Zielonka, Wielkopolski Park Krajobrazowy
Długość trasy: 21 km
Czas przejścia: 5 h
Cudze chwalicie, swego nie znacie. Główkowaliśmy pół soboty nad tym dokąd wybrać się z Zojką następnego dnia na wycieczkę. Szykowała się wspaniała niedziela, więc od zmierzchu do świtu chcieliśmy spędzić ją razem na łonie natury- jak ostatnio. Wytyczne bez zmian: musi być las, cisza, szerokie możliwości i atrakcje krajoznawcze. Nie mogąc „nic” znaleźć, zapędziliśmy się z mapsami wujka Google do Puszczy Noteckiej- opamiętanie przyszło, gdy policzyliśmy kilometry- prawie 100 w jedną stronę!!! Zaczęliśmy szukać raz jeszcze, myśleć co oprócz Rezerwatu Żurawiniec mamy dosłownie pod nosem. I wtedy przypomnieliśmy sobie o Puszczy Zielonka.
Nie przyszła nam do głowy wcześniej, właśnie dlatego, że z poznańskiego Piątkowa, gdzie mieszkamy, jest o przysłowiowy rzut beretem, że znajomi i znajomi znajomych oraz ich znajomi mieszkają prawie na jej obrzeżach, bo jadąc do pracy mijam drogowskaz do miejscowości, która z nią graniczy, więc jakby nie spełniała naszych wytycznych o ciszy i odludziu. A jak się okazuje „jakby” robi wielką różnicę.
Wycieczkę po Puszczy Zielonka, a właściwie po Parku Krajobrazowym Puszczy Zielonka, zacząć można od wielu miejsc, właściwie każdy początek takiego spaceru to początek nowej trasy. Nasz wybór padł na miejscowość Tuczno- głównie z uwagi na kilka jezior w tych okolicach i dystans do przejścia w ciągu kilka godzin bez konieczności powtarzania jakiegoś odcinka. Zaczęliśmy od drogi krajowej nr 5 z Poznania do Gniezna- szumnie, też z powodu szumu samochodów na tej popularnej trasie. Na wysokości Kobylincy odbiliśmy w lewo na Wierzonkę, a dalej na Tuczno, uciekając tym samym od ruchu i zgiełku. Kilka kilometrów przed Tucznem przywitała nas Puszcza Zielonka.
Pierwotnie planowaliśmy zostawić auto w tej miejscowości, ale ostatecznie postanowiliśmy jechać drogą tak długo, aż nie skończy się asfalt. I w rzeczy samej, kilka kilometrów za tym letniskiem znaleźliśmy się w lesie, nad jeziorem Tuczno. Zatrzymaliśmy auto na skrzyżowaniu szlaków i duże cztery kółka zamieniliśmy na małe, czyli wózek Zojki.
Na trasie głucho i cicho, oprócz nas jeszcze tylko śpiew ptaków i zielone pąki drzew. Na krótki odpoczynek i karmienie Zojki zatrzymaliśmy się w oznaczonym plakietką rezerwacie nad jeziorem Czarnym.
LETNISKO FLORYDA
Malowniczy widok na wodę, za ławkę służy nam ściółka leśna, jest pięknie. Ruszamy dalej. Przed nami lasy i kolejne jeziora: Miejskie, Kamińskie. Pogoda iście wiosenna, chce się żyć, ba, mieszkać w takiej okolicy. Nic dziwnego, że na mapie znajdujemy zaznaczone nad jeziorami letniska. Słowo „letnisko”- dla mnie trochę przykurzone- nabiera w mig atrakcyjności. Nie zamieniłabym go na żaden kurort, ani ośrodek wypoczynkowy, bo letnisko współgra z tym, czego latem się szuka: ze słońcem, wodą, wypoczynkiem i dmuchanym łabędziem. Wszystko to w niezobowiązujących strojach kąpielowych, obowiązkowo w stylu retro. Tak też jest w letnisku Floryda, która dumnie walczy o kojarzenia ze znanym amerykańskim półwyspem, z tą różnicą, że nie ma tu ani egzotycznych palm, ani tłumów turystów, co dodaje „naszej” Florydzie uroku.
Floryda leży na skrzyżowaniu dwóch szlaków pieszych: zielonym i czerwonym. Tutaj kończy się nasza wycieczka szlakiem zielonym i dalej kontynuujemy spacer szlakiem czerwonym do Kamińska. Zmierzając do Florydy byliśmy pewni, że czekać na nas tu będzie zimne piwo i co ino. Niestety- nie ma ani sklepu, ani baru „Wodnik”, ani ani… Już trochę zmęczeni, bo urządzenia monitorujące wskazywać zaczęły 14 kilometr doszliśmy do miejscowości Kamińsko. Na horyzoncie pojawiła się charakterystyczna dla polskiej sieci sklepów spożywczych tęcza, przyspieszyliśmy kroku, by zaraz się rozczarować- sklep czynny do godziny 13. Zamknięty na cztery spusty plus kratę stanowił obiekt nie do sforsowania. Z pomocą przyszli tubylcy wskazując nam hotel za zakrętem. Szliśmy nieodwierzając, że w takiej okolicy, gdzie nie ma nawet kiosku z napojami, gdzie letnicy okazują się być samowystarczalni, może istnieć obiekt o charakterze noclegowo – restauracyjnym. A jednak! Okazało się, że działa tu prężnie bardzo przyjemna agroturystyka zapewniająca noclegi i wyżywienie swoim gościom. Wszystko to w przepięknej oprawie, z przeszkloną oranżerią i stolikami na świeżym powietrzu. Gości było tylu, że nam za stolik służył kawałek pnia. Zresztą nie ważne siedzenie, ważne żeby czymś kurz w gardle po tych kilkunastu kilometrach przepłukać. Podczas niespełna godziny, jaką tam spędziliśmy, spotkaliśmy aż troje znajomych z rodzinami, więc najwidoczniej miejsce nie jest takie nieoczywiste,
jak nam się to pierwotnie wydawało.
Z Kamińska mogliśmy pójść szlakiem fioletowym, prowadzącym drogą okrężną do Tuczna, jednak pokonane już kilometry kazały nam wybrać drogę krótszą, czyli leśny dukt. Skrzyżowania są dobrze oznaczone, wskazując najbliższe wsie, więc ryzyko zgubienia się jest niewielkie. Po godzinie doszliśmy do auta- pozytywnie zmęczeni, zrelaksowani, nacieszeni i ciszą, i naszymi małymi odkryciami. Zojka spisała się na medal na przemian śpiąc, jedząc i piskiem wtórując śpiewającym dookoła ptakom. I kto by pomyślał, że takie wspaniałą niedzielę mamy pod nosem?:)
POBLISKIE ATRAKCJE:
1. Dziewicza Góra (144,9m n.p.m.)- najwyższe wzniesienie na terenie Puszczy Zielonka
2. Szlak kościołów drewnianych wokół Puszczy Zielonka