Ten post powstaje, kiedy jesteśmy już w domu, a nasza przygoda z Tajlandią dobiegła końca. Wspominamy, oglądamy zdjęcia, zachwycamy się ponownie wszystkim, co przeżyliśmy. Dziś wspólnie zauważyliśmy, że największym sentymentem darzymy Chiang Mai – miasto w północnej Tajlandii, popularne wśród turystów, ekspatów i studentów z całego świata.
Kilka osób, które poznaliśmy w Chiang Mai przyjechało na wakacje i … zostało na dłużej, a być może na zawsze. Nic dziwnego- miasto i jego okolice dają tyle możliwości spędzenia czasu i są tak różnorodne, że gdyby w pobliżu były rajskie plaże, można by pokusić się o stwierdzenie, że nigdzie więcej jechać nie trzeba.
CO ROBIĆ W CHIANG MAI?
W Chiang Mai spędziliśmy w sumie 9 dni, wracając tu trzykrotnie. Za pierwszym razem miasto było dla nas bazą wypadową dla wyprawy do Doi Inthanon, za drugim razem wyruszyliśmy stąd jeszcze dalej na północ, pod granicę z Birmą, a kiedy wróciliśmy tu trzeci raz – zostaliśmy kilka dni, by nacieszyć się miastem. Śmiało można powiedzieć, że tydzień w Chiang Mai to minimum, choć ile by czasu w nim nie zaplanować, zawsze pozostanie niedosyt.
„Chiang Mai to miasto, w którym buddyjskie świątynie i kursy jogi są jak yin i yang ze swoimi tłocznymi bazarami i niezliczoną ilością turystów oraz mieszkających tu ekspatów”. Ta notatka, którą znaleźliśmy w jednym z przewodników, oddaje najlepiej charakter miejsca, które tak nas zachwyciło. Wybraliśmy na pamiątkę 10 miejsc, atrakcji, sposobu spędzania czasu w Chiang Mai, które szczególnie zapadły nam w pamięć.
1. WAT DOI SUTHEP
To najważniejsza świątynia na północy Tajlandii. Wzniesiona na szczycie góry Doi Suthep, oddalona o około 15 km od centrum Chiang Mai, jest celem pielgrzymek Tajów oraz turystów.
Do świątyni prowadzi 300 schodów ozdobionych poręczami w kształcie smoka, który zdaje się schodziś z samej góry stanowiąc pomocne oparcie dla strudzonych pielgrzymów.
W środku jest kilka świątyń oraz taras widokowy z pięknym widokiem na miasto, choć widoczność jest raczej ograniczona.
W jednej ze świątyń do której weszliśmy, odbywały się modlitwy i święcenia. Zojka była absolutnie zaaferowana czynnościami, które wykonywał mnich przelewając jakieś płyny z jednej miseczki do drugiej, z jednego dzbanuszka do kolejnego. Mnichowi uwaga Zojki musiała się bardzo spodobać, bo zawołał ją do siebie, aby mogła robić to samo co on. Oboje bawili się naprawdę dobrze przez dobrych kilka chwil: Zoja przelewając wodę, a mnich obserwując Zoję i widząc ile radości jej sprawił. Na koniec pokropił ją wodą mrucząc pod nosem modlitwę, którą zakończył mówiąc już głośno: „Lucky, lucky, lucky”. Niech się spełnia 🙂
Jak dotrzeć do Doi Suthep?
– wykupić wycieczkę w Chiang Mai
– przyjechać taksówką
– przyjechać transportem zbiorowym, tzw. Sorng-taa-ou (co dosłownie znaczy: dwie ławki)
– wynająć skuter
– wynająć samochód – ta opcja najbardziej nam się spodobała, ponieważ wykorzystaliśmy fakt posiadania samochodu i po odwiedzeniu Doi Suthep pojechaliśmy od razu do Parku Narodowego Doi Inthanon.
2. ZOO w Chiang Mai
Na pomysł ZOO wpadliśmy dzięki
Our little adventures – znanej z przestrzeni internetowej innej podróżującej rodzinie. I pomysł odwiedzenia ZOO z naszymi dziećmi był strzałem w dziesiątkę!
ZOO w Chiang Mai jest naprawdę ogromne, osadzone w bujnym zielonym terenie. Logistyczną ciekawostką było dla nas to, że mogliśmy jeździć po terenie zoo autem, którym tu przyjechaliśmy. Przy każdej grupie pawilonów ze zwierzętami zorganizowane są parkingi. Jeśli nie macie auta, zarezerwujcie sobie właściwie dobre pół dnia na zwiedzania zoo. Możecie też skorzystać z busa, który świadczy usługi podwożenia i ma kilka przystanków przy największych atrakcjach. Busik ten jest jednak dodatkowo płatny.
Mieszkańcy niewiele różnią się od zwierząt w innych tego typu miejscach na świecie, a jednak na nas naprawdę duże wrażenie zrobił nosorożec (mimo, że stał obrażony w kącie), krokodyle (obserwowany przez nas przez kilkanaście minut nawet nie drgnął z otwartą paszczą. Okazało się, że czekał na ofiarę, a my już byliśmy zdania, że jest sztuczny…) oraz pingwiny – te widzieliśmy na żywo chyba pierwszy raz w życiu. Za to serca nas wszystkich skradła żyrafa, która jadła prosto z ręki Zojki. Tak zapoczątkowała się era żyrafy w naszym rodzinnym życiu, bo historię powtarzamy wszyscy niezmiennie od tygodni, a żyrafa towarzyszy Zoi na bluzkach i kolorowankach.
Polecamy więc to miejsce gorąco, zwłaszcza jeśli podróżujecie z dziećmi.
3. HUAY TUENG THAO
Tajowie uwielbiają kąpiele w wodzie, co przy panujących temperaturach chyba nikogo nie dziwi. Dlatego wszelkie zbiorniki wodne są i w tygodniu, i w weekendy okupowane przez tajskie rodziny, a ich brzegi szybko doczekały się infrastruktury umożliwiającej relaks przy wodzie.
Jednym z najbardziej znanych miejsc blisko Chiang Mai, w których można odpocząć od gorącego miasta jest jezioro Huay Tueng Thao. Miejscówka bardzo lokalna, byliśmy jedyną zagraniczną rodziną, co było dla nas i innych sporą atrakcją.
Miejsce to podpowiedział nam właściciel miejsca, w którym się zatrzymaliśmy w mieście. Po upalnych dniach w Ayutthaya i Sukhothai oraz dwóch dniach w autobusie uznaliśmy, że zanim ruszymy na kolejną wycieczkę po pięknych tajskich świątyniach, to chcemy trochę odpocząć i od gwaru ulic, i od upału. Schronienie w bambusowych chatkach usytuowanych dookoła jeziora było najlepszym pomysłem na nic nie robienie! Zabraliśmy ze sobą koce, książki, zabawki i jedzenie. Choć to ostatnie akurat zupełnie zbędnie, bo okazało się, że na miejscu działa kilka knajpek, które przynoszą zamówione jedzenie do domku, który się zajmuje. To bardzo dobra okazja, żeby skosztować w niecodziennej scenerii tajskiego barbecue!
Jak dostać się do Huay Tueng Thao?
Nad jezioro dotarliśmy taksówką zwaną Sorng-taa-ou – to najtańszy sposób przemieszczania się w tej części Tajlandii. Kierowca zawiózł nas na miejsce i odebrał po południu o ustalonej godzinie.
Wjazd na teren przy jeziorze kosztuje 50 BHT za osobę dorosłą, a posiadanie biletu umożliwia bezpłatne korzystanie z chatek bambusowych przy jeziorze.
4. SATHURDAY WALKING STREET
To alternatywa dla bardziej popularnego targu zwanego Sunday Walking Street, szczególnie dla tych, którzy nie mogą być w Chiang Mai w niedzielę. Ten targ, jak sama nazwa wskazuje, odbywa się w każdą sobotę poza murami starego miasta, ale nadal bardzo blisko centrum.
Mówi się, że Sathurday Walking Street otrzymało od tubylców opinię mniej komercyjnego i bardziej autentycznego targu niż Sunday Walking Street. Trudno jednak jednoznacznie to ocenić, na pewno dużym atutem sobotniego bazaru jest obecność kobiet z wiosek niedaleko Chiang Mai, które przychodzą tego dnia i sprzedają ręcznie wykonane produkty: od sukienek, przez kapelusze po ręcznie tkane dywaniki i malowane miski. Dodatkowo sąsiedztwo starych sklepów ze srebrem sprawia, że czuliśmy się tam spacerując przez kilka godzin (!!!) jak w „starej” Tajlandii.
Dookoła oczywiście nie brakuje stoisk z grillowanymi owocami morza, spring rollsami różnej maści, nieodłącznym w tajskiej kuchni mięsem i smażonymi makaronami. Urozmaicić te rarytasy możemy sobie koktajlami z mango i marakui, mrożoną kawą lub kolorowymi, serwowanymi na zimno, herbatami, które stanowią ulubiony napój Tajów.
Targ zaczyna się około godziny 17, a kończy około 23. Dobrym pomysłem na koniec takiego wieczoru jest skorzystanie z masażu nóg i barków na jednym z foteli umieszczonych tuż przy ulicy, na której cichnie już gwar. Godzina takiego masażu kosztuje około 150 BHT.
Nie mamy żadnych zdjęć z bazaru, bo tłok, jaki tam panuje był dla nas przestrogą, by nie zabierać niczego poza dziećmi i pieniędzy. A to i tak spore wyzwanie do upilnowania 🙂
5. DOI INTHANON NATIONAL PARK
Park pełen wodospadów, szlaków trekkingowych, z dwoma przepięknymi stupami i najwyższą górą Tajlandii!
Więcej o tym jak tu dotrzeć, gdzie spać i co zobaczyć pisaliśmy tu.
6. JEDZENIE
To nieodłączny element życia w całej Tajlandii. Z pewnością też tajska kuchnia jest jedną z najsmaczniejszych na świecie. A dania serwowane tu, na miejscu, skomponowane wyłącznie ze świeżych produktów, przygotowywane na naszych oczach stanowią ucztę, którą celebruje się na plastikowych stołeczkach siedząc często gdzieś na ulicy lub skwerku. Na każdym kroku w Tajlandii, także w Chiang Mai, otacza nas różnorodność smaków i zapachów, połączenie słodkiego z ostrym, słonego ze słodkim – począwszy od snaków do wielodaniowych zestawów obiadowych.
W Chiang Mai upodobaliśmy sobie Pratu Market – tuż przy murach miasta i jego południowej bramie. Przede wszystkim był oddalony o kilka minut od naszego hotelu, ale także odróżniał się od napotykanych w mieście miejsc lepszymi, mniej turystycznymi, cenami.
Pratu Market odpoczywa tylko w południe, bo życie tu tętni od wczesnych godzin porannych, kiedy pojawiają się handlarze ze świeżymi owocami i warzywami oraz klasycznymi tajskimi śniadaniami, a potem swoje progi otwiera około 17, kiedy to do późnej nocy plac przy bramie tętni życiem i pachnie wszystkim, co tylko nadaje się do jedzenia. Bez znaczenia czy jest się wegetarianinem, weganinem, frutarianinem czy klasycznym mięsożercą – można najeść się do syta za niewielkie pieniądze i jeszcze zabrać na wynos słodkie kąski, bo oczy mają tu zdecydowanie więcej do powiedzenia niż żołądki.
7. ŚWIĄTYNIE W CHIANG MAI
W samym Chiang Mai jest około 200 świątyń, dodatkowych 100 poza obrębem miasta. Dlatego nie sposób być tu i nie poświęcić przynajmniej jednego dnia na odwiedzenie wybranych świętych dla Tajów miejsc. Można albo „zgubić” się w mieście wchodząc do przypadkowych świątyń, których po drodze na pewno nie zabraknie, albo zrobić sobie plan odwiedzenia konkretnych miejsc – jak było w naszym przypadku.
My rozpoczęliśmy zwiedzanie od Wat Chedi Luang, następnie odwiedziliśmy piękną, drewnianą świątynię Wat Phan Tao, która była tuż obok. Stamtąd popularną ulicą, na której w niedzielę obywa się Sunday Walking Street przeszliśmy do, naszym zdaniem jednej z najpiękniejszych świątyń i najbardziej różnorodnej: Wat Phra Singh. Na koniec, idąc około pół godziny, dotarliśmy do najstarszej świątyni w mieście: Wat Chiang Man. Po drodze nie zabrakło przystanków na smakowite tajskie przekąski, wodę z kokosa, szejki owocowe i odpoczynek przy wspomnianych świątyniach. Wat Phra Singh ma zaplecze sanitarne dla turystów – dobrze o tym pamiętać zwłaszcza podróżując z małymi dziećmi. Poza tym zacienione ławki i przyjemne zakątki są przy każdej ze świątyń sprzyjają i regeneracji w upale, i kontemplacji, bo każde z odwiedzonych przez nas miejsc było niezwykłe, magiczne i kolorowe. Zupełnie różne od kościołów, które mamy na co dzień w Polsce, w Europie.
Wat Phra Singh
8. SCHRONISKA DLA SŁONI
Zasadniczo w Chiang Mai mnóstwo jest biur, które w swojej ofercie mają wycieczki na słonie. Zdecydowanie polecamy jednak wyłącznie te miejsca, które wyraźnie zaznaczają, że miejsce do którego się wybieramy to opcja z „no riding elephant”. To pozwala na wspieranie odpowiedzialnej turystyki, na moc wrażeń i bliskie obcowanie ze słoniami w naturalnym dla nich otoczeniu. Zajrzyjcie do tekstu
Spacer ze słoniami – znajdziecie tam historię słoni, na których ktoś kiedyś jeździł i pewnie zapragniecie nigdy tego nie robić.
9. FISH SPA I INNE MASAŻE
Najlepszy sposób na relaks po dniu, w którym przeszliśmy Chiang Mai wzdłuż i wszerz albo po trekkingu w okolicy czy też po prostu dla frajdy samej w sobie. Raz wspólnie spróbowaliśmy fish spa, czyli pedicure robionym przez rybki. Maleńkie ryby szczypały pyszczkami nasze stopy – my byliśmy zrelaksowani, a one najedzone 😉
Wieczorami z kolei poszliśmy kilka razy do gabinetu masażu, których też w mieście jest na pęczki. W swojej ofercie mają masaż olejami, peelingi czy klasyczne masaże tajskie. Kiedy nasze dzieci szły spać, jedno z nas zostawało na tarasie w naszym hotelu, a drugie szło na godzinny relaks. Zrelaksowany rodzic, szczęśliwe dziecko 😉
10. COOKING CLASS
Szkoła tajskiego gotowania to jedyna atrakcja, na którą mieliśmy ogromną ochotę, ale zabrakło nam czasu. Z pewnością jednak warto, oprócz miejsc, mieć jeszcze cel, dla którego chce się do Tajlandii wrócić 😉
Gdzie spać w Chiang Mai?
Polecamy Wam
Oranje villa, w której zatrzymaliśmy się podczas pobytu w Chiang Mai. To hotel 3 gwiazdkowy prowadzony przez Holendra, który jak wielu przyjechał na chwilę i został na dłużej. Pokoje są przestronne, nasz dodatkowo z tarasem, z którego widok roztaczał się na Sathurday Walking Street.